Do tego on i Daria bez przerwy darli z sobą koty, a ja usiłowałam nie oberwać od którejś ze stron, bo ona była moją siostrą, a on kolegą, którego dawno temu jej przedstawiłam. Miałam wrażenie, że cały świat dookoła się wali i każdy oczekuje ode mnie ratunku .
Dołączył: 2010-12-15 Miasto: Liczba postów: 86 19 maja 2011, 15:30 Jestem w zwiazku z moim facetem 2 lata. Kocham go, dbam o niego i o dom. Wszystko bylo by perfekt gdyby nie fakt, ze jemu bardzo przeszkadza, ze mam nadwage. Jestem wysoka 176 cm i waze 79 kg, zima utylam pare kilo, wczesniej wazylam 75 kg czyli nie zmeinilam sie az tak bardzo. Chce troche schudnac ale dla samej siebie a nie bo on tego wymaga. Jak kazda kobieta chce, by mnie kochal i akceptowal taka jaka jestem. On z kolei mowi, ze jesli go naprawde kocham to powinnam schudnac dla niego. Przykro mi, gdy mowi, ze chce dumnie pokazac swoja dziewczyne na plazy w bikini. Seks tez mamy coraz mniej, 2-3 razy w miesiacu, wiecej nie chce bo nie jestem juz dla niego taka atrakcyjna, sam to przyznal. Moj facet jest ze mna bardzo szczesliwy, docenia ile dla niego i dla domu robie, jedyne co mu bardzo przeszkadza to wlasnie to, ze nie jestem szczupla. Stoimy teraz w miejscu w zwiazku, nie chce go stracic ale szczesliwa tez nie jestem... Pomozcie dziewczyny! pendraiw 19 maja 2011, 15:32 do roboty! chudniemy :) Tylko nie powinnaś chudnąć dla kogoś, a dla siebie :) Dołączył: 2011-01-19 Miasto: Krems Liczba postów: 942 19 maja 2011, 15:35 Mój facet mówi mi też jestem za gruba, ale nie robi mi tego jako jakiegoś wyrzutu, że mam schudnąć, bo on tak chce, bo mnie zostawi. Mówi mi, że jak będę szczuplejsza to będę się lepiej czuła kupie więcej ciuchów itd. Robi to jako motywację, a nie problem. Jak mój facet by mi tak mówił jak Tobie, to ja bym od razu mu powiedział, aby znalazł sobie inną, jak ja mu się nie podobam ... Albo wóz, albo przewóz ... Niech wybiera! A jak zostawi Ciebie z tego powodu tzn. że Ty tylko zyskałaś, bo to był dupek nie wart Ciebie! Dołączył: 2010-12-15 Miasto: Liczba postów: 86 19 maja 2011, 15:40 Po dwoch latach wcale nie jest tak latwo sie rozstac, ale musze przyznac ze i takie mysli tez chodza mi po glowie. Masz szczescie, twoj facet jest naprawde kochany dla ciebie, wlasnie tego mi brakuje... Dołączył: 2011-01-19 Miasto: Krems Liczba postów: 942 19 maja 2011, 15:45 Wiem, że nie jest łatwo. Ale nie można być niewolnicą i robić wszystko co Pan powie, bo Pan tak chce. Porozmawiaj z nim szczerze i otwarcie i zaryzykuj stwierdzenie, że jak już jego nie pociągasz i on nie chce seksu z Tobą, jeśli on uważa, że jesteś za gruba dla niego to powinniście przerwać Wasz związek i się rozstać. Zobacz jak on zareaguje ... Nie wolno się bać takich rozmów. Wytłumacz mu, że chcesz schudnąć i zrobić to dla siebie, a nie dla niego. A on może Ci w tym pomóc ... Mój facet jest kochany i czasami mam wrażenie, że tuczy mnie specjalnie bo wie, że nie odejde od niego jak będe nieatrakcyjna dla innych facetów Hahahahaha Dołączył: 2009-11-29 Miasto: Warszawa Liczba postów: 4223 19 maja 2011, 15:46 oj kochana, co to za facet, który mówi takie rzeczy swojej kobiecie? Mojej koleżance też tak facet mówi, ale ona nosi rozmiar S (!!!!). Ja noszę XXL i mój facet nie może oderwać ode mnie rąk. Mówi, że jeśli schudnę to tylko dla siebie i własnego zdrowia no i dla sexu, bo będziemy mogli wypróbować inne pozycje Moim zdaniem (i nie obraź się), ale on nie ma do ciebie szacunku i jeśli tak mówi, to nie masz gwarancji, że jak schudniesz to co innego nie zacznie mu przeszkadzać. Musisz się szanować!!! Edytowany przez wroobela 19 maja 2011, 15:51 Dołączył: 2009-11-29 Miasto: Warszawa Liczba postów: 4223 19 maja 2011, 15:47 > ... Mój facet jest kochany i czasami mam> wrażenie, że tuczy mnie specjalnie bo wie, że nie> odejde od niego jak będe nieatrakcyjna dla innych> facetów Hahahahahaja mam takie same podejrzenia w stosunku do mojego ;) 19 maja 2011, 15:50 > oj kochana, co to za facet, który mówi takie> rzeczy swojej kobiecie?> Mojej koleżance też tak facet mówi, ale ona nosi> rozmiar S (!!!!). Ja noszę XXL> i mój facet nie może oderwać ode mnie rąk. Mówi,> że jeśli schudnę to> tylko dla siebie i własnego zdrowia no i dla sexu,> bo będziemy mogli> wypróbować inne pozycje Moim zdaniem (i nie obraź> się), ale on nie ma do ciebie szacunku i jeśli tak> mówi, to nie masz gwarancji, że jak schudnie to co> innego nie zacznie mu przeszkadzać. Musisz się> szanować!!!SWIĘTA RACJA laska78 Dołączył: 2011-05-18 Miasto: Totutotam Liczba postów: 104 19 maja 2011, 15:53 z facetami to tak już jest ,sami nie dbają o siebie jedzą co chcą piwsko piją potem cuchną brzuch jaja zasłania a od nas to wymagają wiele matka żona kochanka sprzątaczka itp laska musi być i koniec bo jak nie to następna ,a nas kobiety bardzo wiele kosztuje żeby dobrze wyglądać powinni pomyśleć czasami . Staffka 19 maja 2011, 15:53 Wiesz, też miałam takiego gada. Wzrostu jestem Twojego, ważyłam 72 w porywach 77 kilo i co? "Przytyłaś...", "To jest ideał kobiety" - wskazanie na Nicole z Pussycat Dolls... Byłam z nim 2 lata. Zerwałam, po 10 miesiącach znalazłam faceta, który nawet słowa mi nie powiedział, kiedy byłam chora i zobaczyłam na wadze 95 kilo... Jesteśmy razem prawie 4 lata i NIGDY nie usłyszałam słowa wyrzutu w stylu braku akceptacji mojej figury. I mi dzięki temu chce się walczyć z wagą - dla siebie, bez śladu uczucia, że nie jestem kochana, że się nie podobam. Wiesz jaka to ulga...?Teraz żalisz się nad 2 latami? Co jak obudzisz się z ręką w nocniku np. po 12 latach małżeństwa, a Twój facet będzie miał szczuplejszą kochankę i powie Ci, że to przez to, że utyłaś po ciąży...?Porozmawiaj z nim poważnie w czym problem, czy on Cię w ogóle kocha i co się dla niego liczy. Naprawdę na świecie są faceci, dla których to, że kobieta jest szczęśliwsza z tego, że je co chce jest ważniejsze niż 5 kilo nadwagi. Bo tak przede wszystkim to Ty nie jesteś gruba. Masz BMI prawie w normie. Gdybyś naprawdę była otyła, ważyła z 90 czy 100 kilo uwagi byłyby na miejscu choćby ze względu na Twoje zdrowie. Facet najwidoczniej jest gówniarzem - kobiece ciało się zmienia całe życie, waga skacze, ciąża, rozstępy, z wiekiem niestety wszystko obwisa... Jak dla kogoś figura, ciało jest aż tak ważne, to boże uchowaj przed spędzaniem z kimś takim życia... Read 8. Nie chciałam tego from the story Powód, dla którego Cię kocham by something_more_ (M. S. More) with 3,983 reads. usa, teenage, wszystkoalbonic. — Pami Związek powinien dawać radość, jednak nie zawsze tak jest. Co szwankuje między wami, skoro czujesz się nieszczęśliwa? Z autopsji zna to Beata (imię zmieniłam), od czterech lat w związku, od roku zaręczona. „Początkowo wszystko było super. Układało nam się świetnie i nie wierzyłam, że kiedykolwiek się to zmieni. Po dwóch latach zamieszkaliśmy razem i dość szybko dopadła nas rutyna. Mieliśmy coraz mniej czasu dla siebie, trochę się sprzeczaliśmy o codzienne sprawy, ale wmawiałam sobie, że pewnie każda para to przerabia. W końcu się zaręczyliśmy i w zasadzie od tego czasu jest coraz gorzej. Praktycznie się nie dogadujemy, skaczemy sobie do gardeł, nie możemy porozumieć się do co najprostszych spraw. Czuję się w tym związku nierozumiana i jestem nieszczęśliwa. Nie wiem, co mam robić”. W podobnej sytuacji jest wiele internautek, które żalą się na forach dyskusyjnych. „Nie popieram wyciągania tak osobistych spraw na forach, ale jest mi tak źle z powodu bezradności i braku kogoś, kogo mogłabym się poradzić, że postanowiłam jednak napisać o swoim problemie. Jestem z moim mężczyzną ponad dwa lata. Kocham go nad życie, już dawno oswajając się z tym, że jest egoistą. Bywało lepiej, bywało gorzej. Lecz mimo że on wciąż utrzymuje mnie w przekonaniu, że mnie bardzo kocha i dba o mnie najlepiej jak potrafi, ja nie czuję ani odrobiny jego opiekuńczości. Często, kiedy w takich sytuacjach idziemy już spać, płaczę cicho w poduszkę, uświadamiając sobie, że przy tym wielkim uczuciu, jakie wciąż do niego czuję, nienawidzę go zarazem i jestem z nim po prostu nieszczęśliwa”. Źródło nieszczęścia Z badań wynika, że nieszczęśliwych w związku jest aż sześć na dziesięć osób. Cztery osoby na dziesięć zastanawiały się, czy nie zostawić swoich partnerów, a sześć przyznało, że w ich związku można by wiele zmienić. Dlaczego? - Już się nie staracie – to jeden z głównych powodów, przez który wiele osób nie czerpie ze związku radości. Wraz z upływem czasu przestajemy się starać, nie dbamy o partnera i nie robimy nic, by związek był ciekawy. Większość osób przepytanych przez serwis UKDating przyznało, że ich partner nie jest już tak czuły i oddany jak na początku znajomości. Trudno więc, żeby czuć się w takim związku szczęśliwym. Co możesz z tym zrobić? Już samo przyznanie się przed sobą, że nie jesteś w związku szczęśliwa, to krok w dobrą stronę. Ale to nie wystarczy, byś nagle poczuła się lepiej u boku partnera. Podstawą w takiej sytuacji jest szczera rozmowa – jeśli wiesz, co cię unieszczęśliwia i co chciałabyś zmienić, nie bój się powiedzieć temu ukochanemu. Masz prawo wyznać mu wszystko, co leży ci na sercu i liczyć, że wprowadzicie do waszego związku konkretne zmiany. To dobry czas, by zrobić rachunek sumienia i zastanowić się, dokąd zmierza wasza relacja i ile jesteście w stanie w niej zmienić. O tym też nie zapominajcie: - Wspólne spędzanie czasu – to podstawa związku! Czas spędzany osobno też jest ważny, ale relację buduje przede wszystkim czas, który poświęcacie sobie wzajemnie. Wspólny spacer, obiad w restauracji czy rozmowa o tym, jak wam minął dzień, nie wymagają od was wiele, a są w związku nieocenione. - Rozwiązywanie problemów na bieżąco – problemy odłożone na później pozostają nierozwiązane, a z czasem zaczynają narastać. To może bardzo zaszkodzić waszemu związkowi. Dzięki rozwiązywaniu problemów szybko i od razu utwierdzacie się w przekonaniu, że stać was na wiele. - Zainteresowanie partnerem – autentyczne. Chodzi o to, byście oboje interesowali się życiem partnera i brali czynny udział w rozwiązywaniu jego problemów, doradzaniu mu itp. Dzięki temu dasz ukochanemu do zrozumienia, że jest dla ciebie ważny. To naprawdę bardzo dużo! - Czułość i bliskość – bez czułości, pocałunków i seksu nie ma związku. „Mimo że badani potwierdzili, że takie czynniki jak miłe spędzanie czasu, wspólny śmiech, szczerość są ważne, to jednak dla wielu seks jest jednym z ważniejszych czynników, bez którego związek nie jest udany” – stwierdził David Brown z serwisu UKDating. Wprowadźcie coś nowego do sypialni i bądźcie spontaniczni. EPN - Bardzo się od siebie różnicie – na początku znajomości, gdy obie strony są sobą zafascynowane, przymykamy oko na różnice albo w ogóle ich nie dostrzegamy. Gdy jednak zaczyna się proza życia, może się okazać, że różnimy się od siebie tak bardzo, że stworzenie udanego związku okazuje się bardzo trudne. Może być to różnica w zainteresowaniach, potrzebach, planach i życiowych priorytetach, czyli wszystko to, co was od siebie coraz bardziej oddala. Z badań UKDating płyną jeszcze inne wnioski. Czujemy się w związku nieszczęśliwi, gdy mamy wobec siebie różne oczekiwania; nie poświęcamy już sobie tyle uwagi co wcześniej, a nawet wtedy, gdy partner już nam się nie podoba. Ciągniemy więc związek na siłę, z przyzwyczajenia i z powodu różnych zobowiązań. Albo dlatego, że nie chcemy zostać sami. - Dopadła was rutyna – kolejna pułapka, na którą osoby w związku muszą szczególnie uważać. Rutyna jest zjawiskiem normalnym i powszechnym. Gorzej jednak, gdy oznacza moment, kiedy związek przestaje być dla nas źródłem radości i zadowolenia. Negatywnie pojmowana rutyna rozbija uczucie i sprawia, że czujemy się bardzo nieszczęśliwi. W związku brakuje spontanicznych gestów. Rozwiązanie tego problemu wymaga zaangażowania obu stron. - Znudziliście się sobą – przykre, ale prawdziwe. Pisze o tym jedna z internautek: „Jestem z moim facetem dwa lata i dopiero po tym czasie dostrzegam, jaki jest naprawdę. Chyba zwyczajnie znudziły nam się role, jakie zwykliśmy przyjmować na początku znajomości, żeby być bardziej atrakcyjnym, tajemniczym dla partnera”. Znudzenie drugą osobą pojawia się wtedy, gdy się nie staramy i gdy nie zależy nam na uatrakcyjnieniu związku. - Seks się zmienił – z badań serwisu UKDating wynika, że zdaniem trzech czwartych ankietowanych, którzy nie czują się szczęśliwi w związku, po pewnym czasie seks nie wygląda już tak jak na początku. Kochamy się jedynie od czasu do czasu i to często jedynie z poczucia obowiązku. W łóżku zachowujemy się egoistycznie; brakuje czułości, zainteresowania partnerem czy kreatywności. Ta strona używa plików cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia Rozumiem. Pod koniec szkoły średniej zaprzyjaźniłem się z facetem, w którym kochałem się od lat, mimo że oboje byliśmy w innych związkach. typ przyjaciół, którzy zawsze świetnie się bawili bez względu na to, gdzie byliśmy w naszym życiu, i zawsze zdawali się wiedzieć, że do drugiego wystarczy telefon. Dziewczyna stoi przed dylematem, co zrobić. Fot. Thinkstock Niektóre podejmowane przez nas decyzje mają wpływ na całe życie. Niewątpliwie należy do nich wyjście za mąż, urodzenie dziecka, wybór miejsca zamieszkania, pracy i wielu innych. Czasami są dramatyczne i towarzyszą im skrajne emocje. Nic dziwnego, w końcu waży się nasze być albo nie być. Z poważnym dylematem będzie musiała się wkrótce zmierzyć Kinga - 27-letnia mieszkanka dużego polskiego miasta. Na razie trudno jej podjąć jakąkolwiek decyzję. Poza tym obawia się, że górę wezmą silne uczucia i popełni błąd. Dlatego prosi was o obiektywną ocenę i radę. Poznajcie jej historię. - Od prawie pięciu lat jestem w związku z Tomkiem. Na początku było cudownie. Oboje czuliśmy do siebie miętę i nie mogliśmy wytrzymać bez siebie ani jednego dnia. Różnimy się od siebie niczym ogień i woda, ale wtedy nie przeszkadzało nam to. Dopiero teraz – po latach – wyszło, że ten związek nie był najlepszym pomysłem. Zobacz także: Najpiękniejsze imiona żydowskiego pochodzenia. Pokochasz je, kiedy poznasz ich znaczenie! Fot. Nasze rodziny szybko się poznały i wszystko zdawało się zmierzać ku wielkiemu finałowi, czyli ślubowi. W ciągu tych niespełna pięciu lat związku zdarzyły się pomiędzy nami dwie poważne kłótnie. Raz nawet mieliśmy dwutygodniową przerwę od związku. Ostatecznie wróciliśmy do siebie. Ja sama chyba ze trzy razy planowałam zerwać z Tomkiem. Za każdym razem nie byłam pewna, czy jeszcze go kocham. Nigdy jednak nie odważyłam się na ten krok. Moje życie wydawało się stabilne i bałam się to zniszczyć. Koleżanki w moim wieku narzekały, że trudno poznać kogoś właściwego, a Tomek mimo wszystko był dobrym człowiekiem. I tak przeleciało nam prawie pięć lat. Kilka miesięcy temu Kinga dowiedziała się, że jest w ciąży. To był dla niej szok. Zrozumiała, że nie kocha Tomka, a momentami nawet go... nienawidzi. Zawalił się cały mój świat. Sama świadomość, że urodzę dziecko tak mnie nie przeraża. Instynkt macierzyński odzywał się we mnie od czasu do czasu. Najgorsze jest to, że nie kocham ojca dziecka, które noszę w brzuchu. To dotarło do mnie bardzo szybko. Wyobraziłam sobie, jak Tomek bierze nasze dziecko w ramiona, bawi się z nim, pielęgnuje je i już wiedziałam, że ten związek jest porażką. Od razu pożałowałam, że jednak nie zerwałam z nim wcześniej. Teraz mleko już się rozlało. Tomek ucieszył się na wieść o dziecku i poprosił Kingę o rękę. Kobieta stwierdziła, że potrzebuje czasu do namysłu, czym wywołała kłótnię w obu rodzinach. Fot. Rodzice są na mnie wściekli. Matka pyta się, jak ja to sobie wyobrażam. Liczyłam na jakieś wsparcie czy chociaż zrozumienie z jej strony, ale nic z tego. Powiedziałam jej, że nie kocham Tomka, a ona zdobyła się tylko na komentarz, że teraz nie mam wyboru, bo dziecko jest w drodze i powinno mieć ojca przy boku. Poza tym, jakie życie czeka mnie, jeżeli będę samotną matką? Podobną tyradę wygłosił ojciec. Rodzice Tomka mają do mnie pretensje, a on sam jest rozżalony i powtarza, żebym się nie wygłupiała. On uważa, że moja niepewność wynika z burzy hormonów, a to nie prawda. Jestem pewna, że nic do niego nie czuję. Jedynie niechęć. Na razie nie powiedziałam mu tego. Wie tylko, że nie jestem przekonana do naszego związku. Kinga zastanawiała się, co zrobi, jeżeli odrzuci Tomka. Będę skazana na mieszkanie z rodzicami w ciasnym, dwupokojowym mieszkaniu albo wynajęcie kawalerki i życie od miesiąca do miesiąca. Zarabiam niecałe 3000 zł. Nie wiem, jakby było z alimentami, bo Tomek też dużo nie zarabia. Właściwie jeszcze mniej, ma tylko 2500 zł na rękę. Mieszkanie razem na pewno wyniosłoby nas taniej, bo „teściowe” zaoferowali nam poddasze. Wystarczyłoby zrobić remont i gotowe. Ale to rozwiązanie dobre tylko pod względem finansowym. Nie za bardzo uśmiecha mi się mieszkanie pod jednym dachem z rodzicami Tomka. Największy problem stanowi to, że ja go nie kocham. Myśl, że mam spędzić resztę życia z człowiekiem, z którym coraz trudniej mi się przebywa, przeraża mnie. Ile wspólnych lat nas czeka? 30? 40? 50? Coś aż dosłownie dusi mnie w żołądku. Odkąd wiem o ciąży ciągle płaczę albo chodzę zestresowana. Tomek dzwoni każdego dnia i pyta, czy wreszcie podjęłam decyzję. Rodzice powiedzieli, że przez pierwszy rok mi pomogą, ale jeżeli w końcu nie pójdę po rozum do głowy, nie będę mogła na nich liczyć. Na razie nie jestem w stanie myśleć o tym, co zrobię. Fot. Kinga twierdzi, że ją i Tomka bardzo dużo dzieli. Przez jakiś czas mieszkaliśmy razem. Nie było łatwo. Parktycznie nie mieliśmy o czym ze sobą rozmawiać. Mijaliśmy się. Wolny czas najchętniej spędzalibyśmy inaczej. On przy komputerze, a ja na spacerze bądź innej aktywności fizycznej. On jest introwertykiem, a ja ekstrawertyczką. Ja lubię dłużej pospać, a on woli wstać o 6:00. Tomek woli kotleta z ziemniakami, a ja ryż z warzywami. To niby drobiazgi, ale mają znaczenie w codziennym życiu. Właśnie po tych kilku miesiącach mieszkania pod jednym dachem kilka razy przymierzałam się do porzucenia go. Niektóre znajome mówią, żebym za niego wyszła. Bo trudno będzie mi potem znaleźć faceta. Poza tym pogorszę swoje stosunki z rodzicami. Inne z kolei przekonują, żebym nie robiła nic wbrew sobie i nie przejmowała się ani Tomkiem, ani rodzicami. Dziewczyny powtarzały, że to moje życie i jak sobie pościelę, tak się wyśpię. Dziecko wkrótce pojawi się na świecie i Kinga będzie musiała podjąć jakąś decyzję. Co byście jej doradziły? Czy któraś z was była w podobnej sytuacji? Zobacz także: To zdjęcie z porodówki nigdy nie powinno pojawić się na Facebooku. Widać na nim dziecko i... krocze matki! Ta strona używa plików cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia Jestem z facetem od dwóch lat ani razu nie powiedział że mnie kocha ja jemu tak, poznaliśmy się w nieodpowiednim momencie on był po rozstaniu 4 miesiące i chyba kochał te dziewczynę która go zdradziła wcześniej też miał kobietę z którą ma dziecko i ona też go zdradziła On ma bardzo.o dzieciach jako alibi - z męskiego bloga Bardzo często, kiedy pisałem czy rozmawiałem z ludźmi, którzy żyją w nieudanych związkach słyszałem takie nieśmiertelne zdanie: Ja muszę z żoną, mężem, z nim, z nią być, bo mamy wspólne dziecko, dzieci. Oto Pani na Forum, na jakim czasami pisuję, pisze, że nie może już patrzeć na męża, inna nie może go dotykać, inny Pan nie ma seksu od iluś tam lat, jeszcze inny szuka kochanki, bo zwariuje gdyż żona poświęca się wyłącznie dla dziecka a jego ignoruje i tak dalej i tym podobnie. I są razem mimo, że ich już nic nie łączy poza...? Poza dzieckiem. Piszą ludzie bolesne listy o tym, jak cierpią w związkach, jak ludzie nie tak dawno kochający się teraz są dla siebie obcy, ale z dumą piszą, że robią to wszystko bo "mamy dzieci..." - i w tym momencie następuję wielokropek, zawieszenie dramatyczne głosu, potok łez i utyskiwań. Potem można wysłuchać przeróżnych opowieści – jak kobieta znosi poniżanie, bicie lub picie, kolejną kochankę, jak panowie muszą czasami przechodzić gehennę, bo żona mu milczy, do łóżka z nim nie chce iść, więc w końcu on ma kochanki, jedną po drugiej – ale zawsze i one i oni mówią, że dla dziecka, tacy w sumie już obcy ludzie, zawsze udają dla dzieci, że wszystko jest w najlepszym porządku... Małżeństwo jest już nim tylko z nazwy, rodzina jest już w rozsypce – dwoje ludzi do niedawna szalejących w sypialni, kochających się razem , teraz są tylko sublokatorami w swoim domu. Wracają do domu jak do hotelu, odbębnić często po łebkach obowiązki małżeńskie i rodzinne. I nagle jedynym motywem, który powstrzymuje Was od rozejścia się, bo przecież z Waszych małżeństw, rodzin zostały jeno gruzy - jest nieśmiertelne alibi: jestem z nią, jestem z nim "bo mamy dziecko". Też tak kiedyś tkwiłem w takim układzie - bez miłości, w awanturach, z ówczesną żoną dzisiaj już tylko Ex żoną dłuższy czas. Udawaliśmy nieudolnie przed dzieckiem, że jeszcze jesteśmy rodziną do czasu, kiedy awantury trwały i trwały a wszystko było już zgliszczami nie do odbudowania. Wtedy ja powiedziałem dość. Ona myślała, że dziecko nic nie wie, ja wiedziałem, że musi wiedzieć, bo jej awantury niosły się po całej okolicy. Potem siedliśmy całą rodziną, ja zaś powiedziałem 10-latkowi nieśmiertelne pytanie: "Chcesz nas o coś zapytać?" A moje ukochane zapytało: "Czy mnie jeszcze kochacie?" Rozmowa była trudna, bo jak wyjaśnić dziecku, że rodzice się już nie kochają, za to jego wspólnie kochamy i kochać będziemy. Były łzy - wszystkich, ale była spokojna dojrzała rozmowa. Na końcu, gdy już się wszystko zakończyło dziecko powiedziało: "Wiecie, ja wszystko widziałem, podsłuchiwałem Was jak się kłóciliście w kuchni, ale nie widziałem dlaczego, teraz wiem" wstało pocałowało mamę, tatę i poszedł się bawić. Rozstaliśmy się. Może Wasze dzieci ( no chyba, że są oseskami i ich ten problem w takiej skali jak dzieci już wiele rozumiejące nie dotyczy) - wiedzą, że między Wami jest źle, ale nie wiedzą dlaczego. Czują, czasami wiedzą więcej niż Wam się wydaje, że między Wami jest coś bardzo złego. Mówicie, udajecie przed nimi, że wszystko jest ok – ale one pamiętają, kiedy było ok i wiedzą dobrze, że to co widzą, to nie jest to samo co kiedyś. Nawet jeśli rozmawiacie bez dziecka, ono ma sprzeczne informacje. Bo wie, że rodzice powinni się kochać a nie wie czy to co widzi to miłość czy wojna. I nie wie, o co te krzyki miedzy tymi, których kocha. Cierpi chociaż to ukrywa, nosi to w sobie. A potem, kiedy dziecko już jest duże, ucieka z domu byle dalej. I samo nie potrafi ułożyć sobie życia, bo nie wie czemu ona czuje awersję do facetów, czemu on zalicza panienki ale nie potrafi w żadnej się zakochać, lub przy byle okazji biorą się za łby.W dodatku wychowałam się z nim - on ma 11 lat, ja 22, więc w tym mieszkaniu w którym obecnie przebywam: ja, mój kot, mój facet, to mój KOT jest stworzeniem, do którego jestem najbardziej przywiązana. Z facetami jest różnie - facet raz jest, raz go nie ma, z facetem się kłócisz, facet może odejść, kot zostaje.
Porozmawiajmy o miłości... Ciekawie się zaczyna… Sam Pan mnie sprowokował tytułem swojego nowego programu. Co zatem kocha Pan najbardziej z tego, co Pan lubi? Gdyby to było parę lat temu, powiedziałbym, że najbardziej lubię spać. Nie uwierzyłabym, zważywszy na porę naszej rozmowy - dziewiąta rano! A Pan już w dodatku po porannym programie w Trójce. To prawda. A w dalszej kolejności powiedziałbym, że kocham słuchać muzyki. Ale łapię się na tym, że czas zmienia moje upodobania i są takie momenty, kiedy lubię pracować. Oczywiście, nie za bardzo forsownie, żeby nie przestać tej pracy lubić. Praca to przede wszystkim radio. Nie może być inaczej, skoro od 45 lat jest Pan związany z Trójką. I dlatego w mojej działalności telewizyjnej wytworzyła się próżnia. Więc dogadaliśmy się z TVP2, że zrobię coś nowego. Pozbierałem pomysły, które mi latały po głowie, i postanowiłem sklecić rodzaj magazynu autorskiego. Pana romans z telewizją też zasługuje na szacunek. Zaczął się w 1972 roku od telefonu Mariusza Waltera, który zapraszał Pana do słynnego "Studia 2". A Pan się namyślał aż godzinę! Swoją drogą to zabawne, że kiedy powstała telewizja, traktowano ją jako rodzaj zsyłki z radia. Szli tam, jak się mówiło, ludzie bez wyobraźni. Panu tej wyobraźni nigdy nie brakowało. Dziękuję za komplement. Tak się kiedyś mówiło też w radiu, że tych mniej zdolnych zabierają do telewizji. Ale dzisiaj telewizja jest permanentnym wyzwaniem. Jeśli ktoś nie ma ochoty się z nim mierzyć, niczego tam nie dokona. A mnie czasem korci, żeby spróbować, czy w tym, jak pani powiedziała, ograniczającym wyobraźnię medium można jeszcze zrobić coś, co dzisiejszy widz zaakceptuje. Podkreślam "dzisiejszy", ponieważ stosunkowo łatwo w mojej sytuacji, gdy jest się w mediach już parę dziesięcioleci, odnieść się do tych, którzy mnie znają. Jedni mnie zaakceptowali, inni mnie nie cierpią, ale to określona grupa. I do pozyskania jest element tej milczącej części, o którą tak walczą partie polityczne. Chcę sprawdzić, czy uda mi się ich zainteresować. Telewidzowie kochają Pana za poczucie humoru, ale na internetowych forach obok wyznań w rodzaju "Przystojniaczku, lubię cię" są i takie: "Sporo już w życiu zarobił. Trzeba dać szansę komuś młodemu, a on na emeryturę". W internecie panuje błoga anonimowość, więc napastliwości jest dużo. Nie mam na to wpływu. Bo co mogę zrobić? Albo sobie podetnę żyły po przeczytaniu wrednego postu, albo będę robił to, co - moim zdaniem - część ludzi akceptuje. Najbardziej niezrozumiałe są dla mnie ataki, jakich doświadczyłem po festiwalu w Opolu w 2012 roku, kiedy to wystąpiłem na koncercie z synem. Wprowadził Pan syna do show-biznesu niczym dobra matka pannę na salony. Zaznaczyłem, że to jednorazowa sytuacja, bo akurat był Dzień Dziecka i mnie o taki występ poproszono. Ale to nie trafia do tych, którzy mnie nienawidzą, więc natychmiast dostałem masę uwag na temat jego i mój. Że to nepotyzm, że załatwiam mu robotę itp. Gdyby to brać poważnie, trzeba by zamknąć całą firmę Bliklego, bo przechodzi z pokolenia na pokolenie - toż to czysty nepotyzm! Tyle że Blikle jest prywatną firmą, a TVP nie. Ale nikt nie ma za złe Krystynie Losce, że w telewizji pracuje jej córka Grażyna Torbicka, czy Tadeuszowi Kraśce, że jest tam jego syn Piotr. Talent zawsze się obroni. Jest mnóstwo takich przykładów. A te ataki wynikają z frustracji albo zazdrości. Nie można wszystkiego brać do siebie, bo człowiek musiałby w ogóle nie wychodzić z domu. Najbardziej mi szkoda syna, dlatego że on jest w sytuacji bez wyjścia. Bo jeżeli zrobi coś w mediach, będzie "głupkiem, któremu ojciec załatwił karierę". A jeżeli nie zrobi, będzie - w opinii tych ludzi - tak głupi, że nawet moje wstawiennictwo mu nie pomogło. Ale trucizna w sieci jest i, trudno, trzeba się z tym pogodzić. Dialog, jaki Panowie - przedstawiciele dwóch pokoleń - prowadzili podczas koncertu z okazji 60-lecia TVP, dowodził, jak wielkie jest między Wami porozumienie. To duża sztuka tak wychować syna. Cieszę się, że pani użyła tego słowa, bo między nami porozumienie jest na co dzień. On nawet słucha tej samej muzyki co ja, bez jakichkolwiek moich sugestii. Nie mam zwyczaju niczego mu narzucać. I dlatego nasza rozmowa nie była dęta, nikt jej wcześniej nie zapisał w scenariuszu. Marcin się zgodził, ponieważ miał do mnie zaufanie. Było dla nas naturalne, że mówimy o tym, co nam obu sprawia przyjemność. Jestem z niego zadowolony. Uważam, że dobrze wypadł bez mojego promowania go na siłę. Ale on ma inne zainteresowania - uczy się fotografii i grafiki komputerowej. Słowem, poszedł w ślady dziadka. Pana ojciec Kazimierz Mann był wybitnym malarzem i grafikiem. Czy między Panem a synem był okres, kiedy ta miłość była trudna? Nie chcę zapeszać, ale prawdziwego buntu i dużego konfliktu właściwie nie było. Liczyłem się z tym, że może nastąpić odrzucenie rodziny i ważniejsi staną się koledzy, że podzieli nas światopogląd: spojrzenie na społeczeństwo, kulturę, na wszystko. Ale ów niebezpieczny pod tym względem okres dojrzewania przeszedł niepostrzeżenie. Nawet jak go pytałem, czy robi rzeczy, które chciałby przed nami ukryć, z dość jasnym okiem mówił, że niewiele. Może się udało. Kolejna Pana miłość to dobry żart. Co to właściwie jest? Nie ma na to recepty czy wzoru do rozpisania. Dla mnie dobry żart to ten, który mnie rozbawia. Wzdycham, słysząc pani stwierdzenie, że lubię dobry żart. Bo wokół jest tyle niedobrych, że jestem zmartwiony. Widzę ogromne festiwale żartu w różnych stacjach telewizyjnych. I jeżeli przez dwie godziny raz się uśmiechnę, jest nieźle. Ale może już jestem stetryczałym dziadem, któremu nic sie nie podoba? A nowe polskie komedie? Potrafiłby Pan wymienić jakąś naprawdę śmieszną? Nic mi nie przychodzi do głowy. W większości autorzy uważaja, że jak bohater nie używa bluzgów albo nie stanie mu się coś kompletnie beznadziejnego, np. nie wpadnie głowa w szambo, to nie jest dla ludzi śmieszne. Odbieram to jako rozpaczliwe próby sięgania po ekstrema. A co ostatnio Pana rozśmieszyło? Z żalem muszę powiedzieć, ze głównie śmieszś mnie rzeczy zagraniczne, zwłaszcza świetne brytyjskie seriale komediowe. A z polskich produkcji, niestety, te starsze. Często się uśmiecham, kiedy w TVP Kultura wyciągane są starocie, które prezentujemy z Grzesiem Wasowskim. Wiem, wiem. Najbardziej lubimy te piosenki, które znamy. Zatem: "Archiwizja". Tak, archiwalia. Tam są rzeczy naprawdę zabawne. Bez brutalności i rozpaczliwego szukania rechotu odbiorcy. A co z naszej polskiej rzeczywistości Pana rozbawiło? Może afera Amber Gold? To ma jakiś rys groteskowy, jeżeli pominiemy pokrzywdzonych ludzi, których prezes tej firmy wystrychnął na dudka. Groteska polega na tym, ze w kraju pozornie uporządkowanym, który nie jest już taka zadziwiającą krainą jak za poprzedniego systemu, może bezkarnie prowadzić tego typu działalność człowiek, który ma wyroki! To jest troszkę Ionesco. I to mnie nie śmieszy, tylko zdumiewa. A ta nasza naiwność, wiara w znalezienie żyły złota? To w nas było zawsze. Przecież to nie są legendy, że przed wojną jakiś gość sprzedał drugiemu kolumnę Zygmunta. Ta pazerność i zachłanność pozostały. Bolesne, gdy o rozumie zapominają ludzie, którym się powodzi nie najlepiej i wydaje im się, że w krótkim czasie mogą pomnożyć swoje oszczędności. Polska jest ciągle krajem, po którym krążą najróżniejsi oszuści, domniemane wnuczki, które babciom zabierają oszczędności, fałszywi kontrolerzy itp. To właściwie dramat, a nie śmiech. A inne Pana miłości? Nie chcę być niegrzeczna, ale na pierwszy rzut oka widać, że kocha Pan jeść. To miłość od dziecka? Mamusia dogadzała? No tak, mamusia dogadzała, a potem to się utrwaliło. To mój podwójny dramat, ponieważ ja te miłość musze powściagać, bo ciągle jestem na jakichś dietach. Tyle że ich skuteczność jest słaba. Pewnie, ze przyjemnie jest różne pyszne dania dostać do spróbowania! A tu nade mną jak topór wisi wyrzeczenie i świadomość, że niektórych rzeczy w ogóle nie powinienem jeść. Ale nie odmawia Pan sobie? Są momenty słabości w moim życiu, nie ukrywam. Na pewno wstrzemięźliwości nie pomaga moda na programy kulinarne. Może poszedłby Pan pod prąd i zrealizował magazyn antykulinarny? Widzę, jak czasami lubi Pan namieszać... Mógłbym zrobić parodię, bo rzeczywiście na specjalistów od gotowania jest teraz moda - od telewizji śniadaniowej po telewizję na dobranoc. Niewykluczone, że w moim programie pojawi się kącik kulinarny. Może trochę pomieszamy. Mam parę pomysłów, które są rodzajem parodii tego, co popularne. Śmiał się Pan kiedyś z teleturnieju "Koło fortuny" i Magdy, asystentki prowadzącego, do której zwracał się: "Magda, podaj panu literkę". Dzisiaj taka Magda jest Wodzianka w programie Wojewódzkiego. Ale Magda przy Wodziance to wzór skromności. Pan także ma asystentkę... Ani we mnie, ani w całej ekipie nie ma chęci epatowania nowoczesnością, w rodzaju: jeszcze bardziej się będzie błyskało, jeszcze bardziej rozebrane będa kobiety. U mnie nic nie będzie bardziej. Przy całej mojej sympatii dla młodych kobiet, które mają troszeczkę co pokazać, choć powinny troszkę ukryć, najbardziej zdumiewające jest to, ze taka Wodzianka jako typ staje sie nagle kimś rozpoznawalnym i ważnym, niemal na równi z Januszem Gajosem albo… ...z Januszem Głowackim. Ale skąd! Głowacki przy niej przepada! Za mało występuje. A społeczeństwo jakoś tak się formatuje, że użyje tu nowoczesnego słowa, że wielość "pojawień się" na ekranie i w kolorowych gazetach jest równoznaczna z ważnością tej osoby. To jakaś straszna herezja współczesna. Nie kocha Pan celebrytów. Nie tyle ich samych, ile otoczki, która im towarzyszy. Dziennikarze robią z nich nie wiadomo co. Przez całe tygodnie opisują historie kota znanego kogoś albo piszą o butach, które włożył. Albo też, że ktoś tak się nachylił, ze widać było kawałek tyłka. Błędne koło. A potem ten biedny celebryta, który raczej nie jest profesorem uniwersytetu, uważa, że jak się nachyli i coś mu wyjdzie bokiem, to jest to właśnie ważne i tak trzeba robić. Więc on się nachyla bez przerwy, a inni go fotografują. Pan kiedyś rozmawiał na antenie z dziećmi. Otóż nawet one pytane na Karuzeli Cooltury, dlaczego warto pracować w telewizji, odpowiedziały bez namysłu, że dla sławy i pieniędzy… To bym przyjął, tylko trzeba by im wytłumaczyć, co to jest prawdziwa sława. Bo to, że moja gęba będzie rozpoznawana, to jeszcze nie jest sława. Ale ja juz jestem z innego pokolenia. A kocha Pan sławę? Nie, nie, nie. Absolutnie zaprzeczam. Popularność, ta pozytywna, jest przyjemna. Jak spotkani przypadkowo ludzie coś miłego powiedzą, że oglądali, pamiętają, jest sympatyczne. Ale jestem jak najdalszy, co mogą potwierdzić wszyscy moi bliscy, od kochania sławy. Chyba widać, że nie pcham się na bankiety ani pod kamery. Nie lubię takich spędów i gadania o niczym. Wolę w tym czasie obejrzeć film albo poczytać. A pieniądze Pan kocha? Pieniądze są wygodnym środkiem do życia bez stresu. Ale bywało różnie, bo nie jest tak, że całe życie miałem zabezpieczone finansowo. Na szczęście po mamie odziedziczyłem nienaukową ekonomię wydatków. I nawet jeśli trzeba było łatać budżet, robiłem to bez stresu dla mojej rodziny. A teraz, kiedy finansowo jestem okrzepnięty, mam więcej spokoju. Ale nie ma z tego powodu żadnej euforii nocą podczas liczenia złotych talarów. No a mieszanie Pan kocha? Niedawno, i to po 19 latach, namieszał Pan widzom "Szansy na sukces", a zwłaszcza niedoszłym uczestnikom, kolejnym Steczkowskim i Cerekwickim, którzy mieli nadzieję zabłysnąć. Myśli pani, że to ja namieszałem? No może… Program i tak chylił się ku końcowi. Oglądalność spadała, wiadomo było, że już niedługo pożyje. Więc nie było tak, że uciekłem z okrętu, który nabierał wody. Kilka sytuacji, które tam nastąpiły, nieuczciwie opisanych przez tzw. świadków, spowodowało, że przyspieszyłem moje odejście. I na tym chcę skończyć, bo tylko winni się tłumaczą, a ja uważam, że winny niczemu nie jestem. A w podjęciu decyzji dopomógł mi sen… Podobno przyśnił się Panu biskup Jan Paweł Woronicz. Nie wiedziałam, że wierzy Pan w duchy. Wierzę. To nie był duch, to był sen proroczy. Nie było tak, że on zapukał do moich drzwi, tylko nagle ukazał się w głębi mojej podświadomości. Wiara czyni cuda, wiadomo. W jednym z archiwalnych programów był Pan nawet Bogiem. To miłe uczucie? Kiedyś w każdym programie przebierałem się za kogoś lub za coś, więc Bóg w sensie technicznym, czyli przebiórek, nie był niczym nadzwyczajnym. Ale o ile pamiętam, miałem tam ładne aniołki, więc to było dość przyjemne. Przykro mi, panie Wojtku, aniołkami byli faceci… Naprawdę? To musiało mi się pomylić. Może dlatego wyparł Pan to z pamięci, że temat, jaki z aniołami Bóg "przerabiał", był arcytrudny: "Polska". To program sprzed lat, ale wszystko, o czym mówiliście, jest wciąż aktualne. To dość bolesne. Kiedy w chwili melancholii zdarza mi się oglądać stare taśmy, część jest jakby robiona na potrzeby współczesności. To nie jest krzepiące. Pan Bóg w Pańskiej osobie skwitował wtedy zajęcia stwierdzeniem: "Biedna ta Polska". Inna ona była wtedy, ale teraz też jest sporo rzeczy, nad którymi Pan Bóg by się zadumał. W czym jesteśmy biedniejsi, a w czym bogatsi? Z natury jestem optymistą i uważam, że Polska w dużej mierze rozwinęła się w dobrym kierunku. Ale dotykają nas też rzeczy niekorzystne. A przy naszych skłonnościach do narzekania zawsze będziemy szukali minusów. Z jednej strony mamy np. czym się pochwalić - zorganizowaliśmy mistrzostwa Europy, jedyną taką imprezę w historii, a z drugiej strony jest zalew krytyki: autostrady nieskończone, dach się nie zasunął, trawa nie tak urosła, a co my z tym stadionem zrobimy itd. Wszystko jest powodem do narzekania. Często ci, którzy narzekają, są młodzi i nie wiedzą, jak było. Sam fakt, że teraz można bez wizy i paszportu polecieć w jakieś miejsce świata, z perspektywy mojego pokolenia jest fantastyczny. Młody tego nie docenia, bo ma to dane, z tym się już urodził. Mam świadomość postępu, tyle że w niektórych dziedzinach jest on zbyt powolny. Miłość ostatnia, panie Wojtku - na frasunek, jak mówi przysłowie, dobry trunek. Pan podobno lubi whisky. Chciałbym wyraźnie powiedzieć, że nie jestem pijakiem. Nie testuję też tej whisky co drugi dzień. Nie jest to dla mnie płyn, którego używam po to, żeby się znietrzeźwić, tylko żeby mieć przyjemność ze skorzystania. Bo to rzeczywiście trunek, który mi odpowiada. Mniej jestem miłośnikiem koniaków czy wódek. A jak gdzieś bąknąłem, że lubię whisky, to zaraz pojawiły się komentarze: "Aha, bo wódka mu nie smakuje!". A co to, nie wolno mieć własnego gustu?! Została nam jeszcze miłość od kobiet... O żonę nie pytam, bo to oczywista oczywistość. Lubi Pan kobiety? O tajemnych miłościach nie powiem. Żona, wiadomo! A po żonie pałam miłością do wszystkich kobiet świata.
Teraz jestem bardziej uważna. Nie inwestuję wszystkich uczuć. Po tygodniu randek nie wyobrażam sobie wspólnej przyszłości z facetem, którego ledwie znam. I jest mi z tym dobrze. Nie
Jestem facetem z krwi i kości. Moja noga tam nie postanie! W końcu czas oczekiwania zmierza ku końcowi, a my za dwa tygodnie bierzemy upragniony ślub. Bylem pewien, że już nic mnie nie zaskoczy, ale ostatnio Ewelina przygotowała specjalny harmonogram, którego musimy się trzymać, żeby nic nie umknęło naszej uwadze.
napisał/a: kuba19831 2010-01-16 01:45 Jestem ze swają dziewczyna od 1,5 roku. Początek był obiecujący ale z czasem moje zainteresowanie słabło, ze względu na to żę mamy inne zinteresowania, ja jestem aktywny lubie nowe wyzwania lubie dużo planować lubię też sport ona natomiast jest bardziej domatorką, nie ma takiej chęci parcia do przodu. Sprawa wygląda tak że obobje mieszkamy z rodzicami. W moim przypadku maja mama najechętniej już dziś robiłąby wesele bo lubi moją dzewczynę. Ja natomiast nie kwapię się do oświadczyn. Nie wiem czy widzę moją dziewczynę jako partnerkę mojego życia. Nie mam też większego doświadczenia w związkach. Nie jestem też młody mam 26lat, moja dziewczyna jest 2 lata młodsz. Większość moich znajomych już się pobrała lub mają terminy wesela a ja odczuwam z tego powodu jakąś presję. Nie chciałbym spędzić życia z niewłaściwą osobą ale też nie chciałbym spędzić życia sam bo prawda jest taka że w tym wieku nie ma już dużego pola manewru. Jeśli ktoś przczytał cały tekst to dziękuję. A jakie wy macie doświadczenia odnośnie tego czy wasz partner to ten jedyny. Czy ktoś z was miał podobną sytuację? Czy ktoś z was pobrał się z partnerem którego nie był pewiem czy kocha lub nie kochał? napisał/a: ~gość 2010-01-16 02:29 Ja rozstałem się z dziewczyną po 6 latach, właśnie przez różnice charakteru. Moim zdaniem pośpiech w takich sytuacjach nie jest wskazany. Jak nie jesteś pewny czy to ta jedyna, to poczekaj. Jak będzie tylko gorzej to ślub tego nie zmieni. Pozdrawiam napisał/a: TakaJa 2010-01-16 10:39 Dokladnie poczekaj nie spiesz sie ma sensu brac slubu przed strachem przed samotnoscia, skrzywdzisz nie tylko siebie ale tez ja. Pomysl ona napewno nie marzy o tym zeby byc z facetem ktory jej nie kocha a jest tylko z nia z czystego ze dosc szybko wkradlo sie takie myslenie w twoj zwiazek.. to tez o czyms swiadczy. Zastanow sie powaznie czy ty ja kochasz czy moze tylko wlasnie jestes przyzwyczajony,dobrze ci z nia i boisz sie samotnosci. A znajomymi w ogole sie nie przejmuj boi moim zdaniem 26 lat u faceta to jeszcze nie tak starsznie duzo i jak nie wezmiesz slubu teraz to nie bedzie tragedii. napisał/a: Retroaktek 2010-01-16 14:07 Ja Ci tak tylko, żeby utwierdzić w postach poprzedników podam pewien obraz - wyobraź sobie, że jednak już jesteście małżeństwem i wciąż nie jesteś pewien czy postąpiłeś dobrze. Czy masz większe "pole manewru"? Nie sądzę Nie mówię, że trzeba się z nią rozstać, ale przemyśleć to, ewentualnie pogadać z nią - czasu masz sporo, a z wiązaniem się na całe życie nie należy się spieszyć. Pozdrawiam! napisał/a: 24aa6b55865ebcf3c8224dc8251d83831239d4c1 2010-01-16 18:46 Przedmówcy dobrze radzą. Ślub byłby zdecydowanie bardzo złym pomysłem. Do małżeństwa trzeba być w 100% przekonanym, a do tego mieć za sobą jakiś rozsądny czas razem lub przynajmniej intensywny pod względem częstotliwości spotkań, by praktyka dnia codziennego mogła dać podstawy, że to przetrwa. Na pewno nie chcesz być do końca życia z kimś, kogo nie kochasz. I co więcej - uważam, że nie masz prawa decydować się na ślub, jeżeli nie jesteś pewien swoich uczuć. Zbyt poważna sprawa i dotycząca kogoś więcej niż Ciebie samego. Stąd nie przejmuj się znajomymi, rodziną itp., lecz spędzaj jak najwięcej czasu i rozmawiaj ze swoją lubą o Was, o łączącym Was uczuciu i planach na przyszłość. Powiedz Jej szczerze, gdzie widzisz problemy, różnice charakteru i spróbujcie dojść do kompromisu w tych kwestiach Moje doświadczenia są takie, że nie mam żadnych wątpliwości co do tego, czy to Ta jedyna. Ale trzeba wziąć na to dwie poprawki: znamy się wiele lat, a sam związek nie jest jeszcze na tyle długi, by na pewno wyeliminować efekt "zauroczenia" Powodzenia - na pewno będzie dobrze. napisał/a: pcheelka 2010-01-16 21:08 Jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości, to nie rób nic na razie. Lepiej przeczekać sprawdzić jak i co, niż później żałować, lub bawić się w rozwody. Myślę, że nie jest prawdą, aby w wieku 26 lat mieć obawy co do znalezienia partnera. Mężczyźni mają łatwiej, mogą mieć młodsze partnerki. Także bez paniki :) napisał/a: Magulka 2010-01-17 09:25 Dołączam się do poprzedników. Nie ma co robić nic na siłę. Jeśli po 1,5 roku masz problem z określeniem się w kwestii - kocham/nie kocham, to aż strach pomyśleć co będzie za 5 lat Współczuję... Współczuję Ci również dlatego, że mając 26lat czujesz się "niemłodo". Jesteś w moim wieku i czujesz się staro? Pytanie, to jak się będziesz czuł za np 10 lat? Ja bym się zastanowiła nie tylko nad zmianą dziewczyny, ale w ogóle na "przemeblowaniu" swojego życia napisał/a: ~gość 2010-01-17 09:30 krotka pilka- jest milosc, jest pewnosc. nie ma milosci- nie ma pewnosci... az sie boje co bedzie jak bys sie z nia ozenil, a w wieku 40 lat przechodzil kryzys wieku sredniego... i zaczal sobie szukac pol manewrów napisał/a: Zszokowana 2010-01-18 08:57 A ja Ci powiem tak! Wczoraj mój facet po prawie 8,5 letnim związku, gdzie za 1,5 roku planowaliśmy ślub, jesteśmy rok po zaręczynach oznajmił mi że już mu nie zależy i nie wie ale najprawdopodobniej już mnie nie kocha:) ale do czego zmierzam, mianowicie do tego, że czuję już tak od 2 miesięcy - tylko że ja nic o tym nie wiedziałam i tu najbardziej się dziwię, że nie potrafił mi powiedzieć, że przestaje mu się podobać i nie zrobił kompletnie nic żeby coś naprawić w tym związku!!!!!!a teraz jeszcze podejmujemy jakieś próby reanimacji ale myślę, że i tak nic z tego nie będzie. Więc radzę Ci pogadaj z dziewczyną i zastanówcie się, co zmienić co zrobić żeby było lepiej między Wami, żeby Tobie zaczęło jeszcze bardziej zależeć! napisał/a: lodyga 2010-01-18 09:08 Popieram Magulka...ty po 1,5 roku nie wiesz czy ja kochasz??A jeśli jest różnica charakterów to po co siebie i ją męczyłeś tyle czasu? napisał/a: kuba19831 2010-01-18 21:03 Po poscie 'lodygi' muszę sprostować. Ja naprawdę gratuluję ludziom którzy potrafią lub był im dane się zakochać i podtrzymywać to uczucie do końca życia. Jednak wydaje się że zdecydowana większość ludzi jest na początku zauroczona, czemu i jak podlegałem. Jednak z czasem zaczynamy postrzegać rzeczy bardziej przyziemnie i powstają pytania a niekiedy wątpliwości. Moj temat ma na celu poznać opinie innych, którzy być może mają podobne doświadczenia i przemyślenia jak ja. Pytanie moje jest takie czy byłęś/aś pewna podczas np ślubu że to ta jedyna osoba, tak na 100%. Odpowiadając 'lodydze' zapewniam cię że nasze spotkania nie są męczące a różnice charakteru z czasem się dotarłu ale czy niezastanawialiście się czy można ten czas przeżyć z kimś innym jeszcze pełniej jeszcze wyrażniej jeszcze pewniej? napisał/a: Fila 2010-01-18 21:14 Zdepresjonowana napisal(a):krotka pilka- jest milosc, jest pewnosc. nie ma milosci- nie ma pewnosci... to chyba nie do końca tak...zdarzyć się może wszystko i pewność to zwykłe otępienie umysłu, spowodowane zakochaniem ;) Ja i mój Chłopak mamy skrajnie odmienne charaktery. Bycie z nim jednak bardzo mnie zmieniło - poglądy, podejście do ludzi itd. On też nie jest już taki jak parę lat temu. Tak też może być w Waszym przypadku, ale nie musi. [ Dodano: 2010-01-18, 21:16 ]Zszokowana napisal(a):A ja Ci powiem tak! Wczoraj mój facet po prawie 8,5 letnim związku, gdzie za 1,5 roku planowaliśmy ślub, jesteśmy rok po zaręczynach oznajmił mi że już mu nie zależy i nie wie ale najprawdopodobniej już mnie nie kocha:) ale do czego zmierzam, mianowicie do tego, że czuję już tak od 2 miesięcy A jeszcze dziwniejsze jest to, że po ponad 8 latach wystarczył mu 2-miesięczny kryzys by zakończyć związek!!!! [ Dodano: 2010-01-18, 21:18 ]Inon napisal(a): Stąd nie przejmuj się znajomymi, rodziną itp., lecz spędzaj jak najwięcej czasu i rozmawiaj ze swoją lubą o Was, o łączącym Was uczuciu i planach na przyszłość. Powiedz Jej szczerze, gdzie widzisz problemy, różnice charakteru i spróbujcie dojść do kompromisu w tych kwestiach Mądre słowa
Ale nie oglądał się za siebie, nie rozglądał się na boki – wszystko wyglądało tak, jakby zupełnie nie zdawał sobie sprawy, że ktoś za nim idzie. A nie był to długi spacer. Zatrzymał się przed małą włoską knajpką i spojrzał na zegarek. Po kilku minutach podeszła do niego nieznajoma z salonu. Zamarłam. Jak zerwać z facetem,którego kocham? - do Forum Kobiet To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ... Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Posty [ 15 ] 1 2011-11-08 20:32:42 UnFleurDeLis Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-08 Posty: 2 Temat: Jak zerwać z facetem,którego kocham? problem, który od paru dni nie daje mi żyć. Wiem, że dla większości racjonalnych ludzi tutaj będę określona jako niezdecydowana i beznadziejna osoba. Ale trudno, muszę się komuś wygadać. Mam chłopaka, z którym chcę zerwać. Dlaczego? Chcę zrobić, zanim on to uczyni, żeby aż tak bardzo nie cierpieć. Od jakiegoś czasu bezskutecznie szukam pracy. Jestem podłamana, nie mam pieniędzy, żeby o siebie zadbać. Chłopak dostał pracę w dobrej,zagranicznej firmie, gdzie jest dużo atrakcyjnych kobiet. A że ma słabość do płci pięknej, podejrzewam, że prędzej czy później upatrzy dla siebie jakąś nową, lepszą zdobycz. Zwłaszcza, że w naszym życiu wydarzył się już epizod, kiedy chłopak próbował za plecami umówić się z dziewczyną. Wiem, że taka zasiedziała baba jak ja nie jest obiektem zainteresowania dla atrakcyjnego faceta, jakim on niewątpliwie jest. Stąd moja mogę znieść myśli, że pewnego dnia on przyjdzie i powie, że poznał kogoś w pracy. A po prostu czuję w kościach, że to się wydarzy. A wtedy będę naprawdę bardzo bardzo cierpieć. Nie wiem tylko,jak zakończyć tą naszą znajomość? Co powiedzieć, prawdę? Ciężko jest mi się przyznać, że czuję się gorsza... Proszę o dobre rady! 2 Odpowiedź przez lanjelin 2011-11-08 20:51:17 lanjelin Tajemnicza Lady Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-10-11 Posty: 95 Odp: Jak zerwać z facetem,którego kocham? Cóż... na Twoim miejscu zmieniłabym tok swojego rozumowania. Ludzie wiążą się ze sobą również po to, by razem przechodzić przez trudne okresy w życiu. To, że on jest teraz "na fali", a Ty w dołku, nie oznacza że związek musi się zakończyć. Wręcz przeciwnie- powinnaś otrzymać teraz 200% wsparcia. W przyszłości, gdy być może sytuacja się odmieni, będziesz mogła odwdzięczyć mu się tym samym. Tak JA widzę Waszej relacji widzę, że nie możesz być pewna swojego partnera i to może być realnym powodem rozstania, a nie to że nie czujesz się mniej wartościowa niż koleżanki z pracy. Nie wiem, czy potrafię dobrze przekazać swoje myśli Poprostu kochaj i szanuj sienie inie myśl o sobie źle, a wszytsko będzie dobrze 3 Odpowiedź przez Izabela22 2011-11-08 20:54:22 Izabela22 Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-07 Posty: 112 Odp: Jak zerwać z facetem,którego kocham?Laską, co z Tobą? Chcesz zerwać z chłopakiem,bo czujesz się brzydka,nie atrakcyjna itp? No weź przestan. Jeśli on Cię kocha, to kocha Cię taka jaką jesteś,nie powinien więc oglądać się za innymi babami. A co do pracy, ją też miałam problemy ze znalezieniem,wiem co czujesz,bo miałam to samo,ale to nie znaczy by zrywać z chłopakiem. Popros go o wsparcie, szukaj pracy, ale też w wolnym czasie dbaj o siebie, póki ładna pogoda korzystaj z tego,byś była laską by nie oglądał się za innymi. 4 Odpowiedź przez elfiona 2011-11-08 21:01:48 elfiona Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-06 Posty: 348 Odp: Jak zerwać z facetem,którego kocham?A może po prostu porozmawiaj z nim o swoich obawach? 5 Odpowiedź przez Wielokropek 2011-11-08 21:09:37 Wielokropek 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-03-01 Posty: 26,016 Odp: Jak zerwać z facetem,którego kocham? UnFleurDeLis,kiepski ten wasz związek i kiepska wasza miłość, jeśli z powodu Twego chwilowego braku pracy ma się on rozpaść. Kiepska też przyszłość, jeśli nie zmienisz toku swego rozumowania, każdego Twego związku. Kiepska, bo będziesz ciągle porównywała siebie i potencjalnego partnera. Czy on nie ma lepszej pracy, czy nie jest bardzie atrakcyjny, czy nie zarabia więcej, czy nie jest bardziej pewny siebie? Każda pozytywna odpowiedź - dyskwalifikować go słowem - koszmar. Jeśli ktoś chce, znajdzie ktoś nie chce, znajdzie powód."Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski 6 Odpowiedź przez BlackOrchid 2011-11-08 21:11:19 BlackOrchid Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-15 Posty: 133 Wiek: 25 Odp: Jak zerwać z facetem,którego kocham?no co Ty kobito nawet tak nie myśl zrywasz z nim bo dostał prace gdzie są kobiety????? wiesz ja też nie należę do miss i mój facet pracuje na wyjazdach i na poczatku byłam bardzo zazdrosna ciagle sie klocilismy bo wypytywalam go z kim gadal czy mu sie ktoras podoba itd. pamietam jak plakalam rozmawiajac z nim siedzac w rozciagnietej bluzie i getrach i z potarganymi wlosami podczas gdy tam byly szczuple laseczki na szpilkach i w garsonkach. podczas gdy on sie usmiechnal i mi powiedzial ze woli mnie w tej bluzie z nadwaga niz tamte wszystkie eleganckie kobiety bo one mu nie dadzą tego co ja i że to mnie kocha i kocha moją bluze i oponke i wszystkie moje niedoskonałości. wiesz ciezko bylo mi w to uwierzyc ale to chyba prawda. dalej w to nie wierze do konca ale jak jestesmy razem i spotyka jakas znajoma ktora jest "idealna" to mnie jeszcze bardziej obejmuje tak jakby byl dumny ze mnie a przeciez nie ma z czego. ale wlasnie dlatego mysle ze nie mozesz zerwac ze swoim chlopakiem bo on kocha Ciebie i zadna Ci nie dorowna. Moze byc nie wiem jak wspaniala ale Ty jestes ta jedyna i koniec. Piszesz ze lubi atrakcyjne kobiety wiec zmien cos w sobie - moze fryzure i kolor wlosow zrob ladny makijaz, zeby widzial ze w domu czeka na niego piekna kobieta i nie musi szukac innej. Poza tym zobacz, przeciez tez niedlugo znajdziesz prace i bedzie Cie stac na wiele rzeczy dlatego moim zdaniem absolutnie nie powinnas zrywac z nim ani czekac ze on zerwie. Spraw aby wiedzial ze powrot do domu do Ciebie bedzie najpiekniejsza chwilą dnia, ze w domu czeka na niego ktos kto go kocha kto mu sie podoba i kto jest wyjątkowy i ze inni faceci moga mu pozazdroscic. Zastanow sie czym mozesz go zaskoczyc i sprobuj to zrobic. buziak! 7 Odpowiedź przez ania19900 2011-11-08 21:59:41 ania19900 Do zakochania jeden krok Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-07 Posty: 47 Odp: Jak zerwać z facetem,którego kocham? Hej !Co Ty chcesz zerwac ze swoim facetem tylko dlatego ze naszly Cie zle mysli ???-Glupi pomyslMysle ze moze powazniejsza rozmowa z nim dala by Ci wiele do zrozumienia.. Sproboj bo warto;)Ale to jest tylko moje zdanie, ktorego wcale nie musisz brac pod uwage..Powodzenia ! 8 Odpowiedź przez UnFleurDeLis 2011-11-08 22:08:08 UnFleurDeLis Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-08 Posty: 2 Odp: Jak zerwać z facetem,którego kocham?Dziękuję dziewczyny za zainteresowanie moją historią... Wiem, że rozmowa jest w tym przypadku niezbędna. Nawet już tego próbowałam, ale wiadomo - on mówi,że kocha tylko mnie itd. A ja mu nie bardzo wierzę. Po prostu wiem, jak się zachowuje w towarzystwie kobiet. Kiedy jesteśmy na zakupach, na plaży, jadąc samochodem, ogląda się za dziewczynami i wydaje z siebie dźwięki sugerujące, że chciałby mieć jedną czy drugą w łóżku. Wiem,że mogę brzmieć jak super zazdrosna baba, dlatego uważam, że tylko rozstanie nas potrafię w siebie uwierzyć, brak zajęcia potęguje we mnie uczucie bycia niepotrzebną i gorszą. Boję się, że jak on już znajdzie sobie kogoś, to pęknę i się nie pozbieram. Bo to będzie tak jakby podwójny cios - mało, że nie zarabiam i nikt nie chce mnie zatrudnić, to jeszcze jestem zapuszczona i opuszczona na rzecz jakiejś szczęściary. 9 Odpowiedź przez Izabela22 2011-11-08 22:13:42 Izabela22 Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-07 Posty: 112 Odp: Jak zerwać z facetem,którego kocham?Laską nie przesądzaj,bo takimi myślami wpedzisz się w depresję. Ty po prostu jesteś o niego cholernie zazdrosna i to jest choroba wiesz o tym? Skoro Cię kocha,skoro jesteście już trochę razem to chyba to coś znacz, gdy by chciał inna,nie spędzał by z Tobą czasu tylko od razu by się rozstał. Daj mu szansę,nie niszcz czegoś co może być piękne 10 Odpowiedź przez Issabell 2011-11-08 22:19:41 Issabell Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-01 Posty: 1,387 Odp: Jak zerwać z facetem,którego kocham? W takim razie dlaczego on z Tobą jest?Zresztą mówisz,że jesteś zapuszczona,ale sama możesz robić różne rzeczy maseczki własnej roboty,kremy w internecie pełno jest takich rzeczy,uczesać się ładnie chyba sama też potrafisz na każdy dzień inna fryzura,zresztą jak nie masz pomysłów znowu odsyłam do naprawdę wiele ze sobą zrobić wydając grosze,a to na pewno poprawi Ci możesz też poszukać różnych próbek kosmetyków, dają różne próbki...A co do tych jego dźwięków..nie możesz mu powiedzieć,ze nie lubisz gdy tak robi,bo czujesz się gorsza i jest Ci przykro?Może to co napisze będzie niewiele pocieszające,ale kiedyś kolega powiedział mi,że jeśli chodzi o te wszystkie sliczne laski,to one są dobre na krótką metę,a faceci chcą mieć przy sobie zwyczajną zadbaną dziewczynę... 11 Odpowiedź przez Wielokropek 2011-11-08 22:19:54 Wielokropek 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-03-01 Posty: 26,016 Odp: Jak zerwać z facetem,którego kocham? UnFleurDeLis napisał/a:(...)uważam, że tylko rozstanie nas uratuje.(...)A gdybyś tak zrezygnowała z tej egzaltacji?Wejdź pod zimny prysznic i ochłoń. Zahamuj szalejącą wyobraźnię. Później pomyśl. Myślenie nie boli. Jeśli ktoś chce, znajdzie ktoś nie chce, znajdzie powód."Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski 12 Odpowiedź przez vinnga 2011-11-08 23:02:03 vinnga 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-01-19 Posty: 17,298 Odp: Jak zerwać z facetem,którego kocham? UnFleurDeLis napisał/a:Nie mogę znieść myśli, że pewnego dnia on przyjdzie i powie, że poznał kogoś w pracy. A po prostu czuję w kościach, że to się wydarzy. A wtedy będę naprawdę bardzo bardzo cierpieć. Nie wiem tylko,jak zakończyć tą naszą znajomość? Co powiedzieć, prawdę? Ciężko jest mi się przyznać, że czuję się gorsza... Proszę o dobre rady!Na 99% on nie przyjdzie i nie powie, że kogoś poznał. Co najwyżej wda się w potajemny romans jeśli ma ku temu skłonności. A czy ma skłonności to mogłabyś sama z dużym prawdopodobieństwem ocenić gdybyś nie była tak bardzo skupiona na kontemplowaniu swojej marności... Nigdy w życiu nie mów, ze czujesz się gorsza! To jest Twój problem, nie jego. Sama piszesz, ze zapewnia Cię o tym, że dla niego jesteś naj, naj, naj. A co on więcej może zrobić, żebyś poczuła się lepiej? Ma rzucić pracę? I wtedy jako dwójka bezrobotnych będziecie się rozkoszować swoją równością? Jeśli zaczniesz mu regularnie prać mózg, że jesteś gorsza od wszystkich kobiet chodzących po tym świecie - on w końcu naprawdę zacznie Cię tak postrzegać. Wtedy Twoje czarne scenariusze się sprawdzą. A kilogramy drogich kosmetyków i liczba wyjść do fryzjera w tygodniowym grafiku nie są żadnym wyznacznikiem kobiecej wartości... 13 Odpowiedź przez BabaOsiadła 2011-11-08 23:28:50 BabaOsiadła 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-09-14 Posty: 5,676 Odp: Jak zerwać z facetem,którego kocham? Ja tu nie widzę chorobliwie zazdrosnej, toksycznej baby (a uwierzcie, wyczuwam takich ludzi na kilometr). Widzę za to palanta, który będąc w związku z autorką próbuje za jej plecami umawiać się z innymi kobietami, a do tego w jej obecności ostentacyjnie ogląda się za innymi i wydaje jakieś chamskie, obleśne pomruki. Może i autorka ma niską samoocenę i kompleksy, ale która z nas by się ich nie nabawiła przy takim chłopaku?UnFleurDeLis - przyczyną zerwania nie powinien być strach i chęć uprzedzenia rozwoju wypadków, tylko pierwszy krok na drodze do odzyskania szacunku do samej siebie. 14 Odpowiedź przez Rudas1983 2011-11-09 10:55:45 Rudas1983 Słodka Czarodziejka Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-09-21 Posty: 194 Wiek: 28 Odp: Jak zerwać z facetem,którego kocham? Martwisz się czymś co jeszcze nie podejrzenie,przeczucie?Postaw sprawę jasno,powiedz o tym co czyjesz swojemu jestem matką i żoną,siedzę(nie z własnej woli) w domu ponad 8 lat i wiesz też jestem "zasiedziała" ale nadal atrakcyjna dla mojego męża. Zajęci ludzie mają czas na wszystko.. Posty [ 15 ] Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Zobacz popularne tematy : Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności © 2007-2021 [31.01] 15:36 ktoś kto nie wie mam wspanialego, kochanegoo faceta. Pomaga mi, troszczy sie mnie. Ktoos napisze ze go nie kochamale przeciwnie, jednka jak wspomnialam nie pociaga mnie w Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2018-09-06 00:21:32 GuyFawkes Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-09-05 Posty: 7 Temat: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-(Cześć,Mam problem, w którym pomóc mi mogą jedynie kobiety. Nie wiem co zrobić i jak się zachowywać w sytuacji, którą czterdzieści parę lat. Od niemal siedemnastu mam żonę, którą cały czas kocham i dziecko jedenastoletnie. Jestem dobrze wykształcony z doświadczeniem w dużych firmach jako menedżer. Jednak od kilku lat nie mogę znaleźć pracy. Szukam i kłamię w CV zaniżając swoje doświadczenie. I nic. Ponieważ w roku 2009 lekarz stwierdził że mam chorobę dwubiegunową mam doły i górki. Przenieśliśmy się z Warszawy do miasta gdzie mieszkają moi teściowie. Ale przez ostatnie trzy lata nie znalazłem pracy. Jestem człowiekiem bardzo uczuciowym, który największą radość ma gdy zrobi komuś przyjemność. Tym bardziej dołowało mnie to, że kobiecie, którą kocham nad życie nie mogę kupić tego, co chce. To moja druga żona. Pierwsza zostawiła mnie gdy moja siostra zginęła w wypadku i zostawiła dwójkę poszkodowanych dzieciaków, nie chcąc mieć problemów z wychowywaniem nie swoich pociech. Jak się spotkaliśmy (z obecną żoną, jeszcze, bo złożyła pozew rozwodowy) ukrywałem ten fakt aby nie spaskudzić naszej znajomości. Powiedziałem jej dopiero po miesiącu i byłem szczęśliwy, że to zaakceptowała. Dzieciaki wychowywały się z dziadkami a ja tylko załatwiałem wszystkie sprawy związane z leczeniem, rehabilitacją, nauką itd. I ona to wytrzymywała. Nawet nie wiecie jakie to dla mnie było szczęście. Nareszcie mam kogoś, kogo kocham i kto akceptuje moje dodatkowe zobowiązania. Przez kilka lat byliśmy szczęśliwi. Nawet bardzo. Nie miało dla mnie znaczenia to, że żona poprosiła mnie o intercyzę dwa lata po ślubie, mówiąc że to ze względu na moje zobowiązania. Oczywiście podpisałem. Dlaczego nie? Ale jak nie mogłem znaleźć pracy to było mi źle. Starałem się jak chorobcia. Wysyłałem setki CV i nic. Potem dowiedziałem się że CV zwykle przegląda dwudziestka, dla której każdy powyżej trzydziestu lat to jakiś neandertalczyk. Smutne. Mam niesamowite doświadczenie i wspaniałe rzeczy robiłem a taka nastolatka mówi mi że wybiera tylko tych do trzydziestki. Reszta won bo "stare dziadki". Zmieniałem swoje CV. Zaniżałem doświadczenie i wykształcenie i nic. Porozumiewam się w trzech językach. I co z tego? A nic. Pewnego razu, jeden z moich przysposobionych "synów" zaproponował mi inwestycję na rynku finansowym. Nie AmberGold ale Forex. Ponieważ sam siedział w tym temacie przez jakiś czas i zarabiał, nie miałem powodu aby mu nie wierzyć. Z drugiej strony, przez niemal dwadzieścia lat byłem jego przybranym ojcem. Jak wszystko było OK i zarabialiśmy, wszyscy chodzili uśmiechnięci, ale jak zaczęliśmy tracić to zostałem sam. Mój "przybrany syn" stwierdził że tylko debil słucha doradców w branży finansowej. Ale ja już zrobiłem spore długi. Kredyt w koncie i zaległości w Zus. Próbowałem się z tego wymigać. Jeszcze intensywniej szukałem pracy. I nic. To co powiem teraz dla wielu osób wyda się głupie. Jako dyrektor zarabiałem powyżej dziesięciu tysięcy miesięcznie. Chciałem zarabiać przynajmniej połowę tego na obojętnie jakim stanowisku. a nawet 3500 zł na rękę aby zacząć spłacać moje zobowiązania. Gdy sprawa się wydała (notabene między innymi dzięki mojemu siostrzeńcowi), żona wywaliła mnie z domu (która w papierach był na nią), zabrała kartę do konta zostawiając na nim zero złotych i chociaż pełen debet. Kazała się wynosić. Problem w tym, że miejsce w którym mogłem zamieszkać jest 250 km od mojego dziecka i żony. Z takiej odległości trudno jest utrzymać relację. W wieku czterdziestu paru lat zostałem bez pieniędzy, żony i dziecka. Gdybym poszedł na kasę do Biedronki to nie zarobiłbym na wynajęcie mieszkania w pobliżu mojego synka. Moi teściowie okazali się cudowni. Zaproponowali mi abym zamieszkał u nich. Ale to nie spodobało się mojej żonie. Wyzwiska straszne, że wykorzystuję ich, że mają swoje własne życie itd. Ale co ja mam zrobić? Jeżeli chcę być bliżej syna to muszę gdzieś mieszkać. Nie stać mnie na wynajęcie mieszkania dopóki nie znajdę pracy. Zarejestrowałem się w Uber aby chociaż trochę zarabiać i czekać na odzew z CV. Ale w dalszym ciągu nie stać mnie na wynajęcie mieszkania. Ktoś mógłby się zapytać, po co to robię. Gdyby nie moje dziecko to pewnie znalazłbym sposób aby skończyć ze sobą. Najlepszy jest Paracetamol w ilości 24 gramy. Dodatkowo, kocham moją żonę choć codziennie mnie dołuje i wyzywa. Mam dwa skarby w życiu. Synka i żonę. I teraz pytanie. Co mogę zrobić, według kobiet, aby ją odzyskać. Nie zależy mi na domu czy innych tego typu gównach ale na miłości i czułości bo to dzięki temu każdy dzień ma sens. Po co żyć jak tego się nie ma? Nigdy nie zdradziłem żony i nawet o tym nie myślałem. Nigdy nie podniosłem na nią ręki bo brzydzę się przemocą. W ciągu tych lat może z dziesięć razy powiedziałem jej brzydkie słowo bo nie lubię tego. I kocham ją bardzo. Jak ją odzyskać a raczej czego nie robić? Wyrzućcie w piach solidarność kobiecą. Pomóżcie dla odmiany facetowi, który sporo schrzanił i chce to 2 Odpowiedź przez Byla_Narzeczona 2018-09-06 01:28:36 Byla_Narzeczona Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-02-27 Posty: 1,261 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( Zakładam, że Twoja żona nie była z Tobą dla pieniędzy, skoro przez kilka lat utrzymywała Ciebie, dziecko - ogólnie dom. Mogła się w pewnym momencie poczuć przytłoczona, tym bardziej, jeśli musieliście sobie i dziecku często czegoś odmawiać, od niej zależał cały byt rodziny. U mnie w domu było podobnie, ojciec został zwolniony z dobrej pracy kilka lat temu i z racji wieku - bo doświadczenie świetne, w tym dyrektorskie - nie może w dalszym ciągu znaleźć pracy w zawodzie. I pewnie nie znajdzie. Moja mama nie wywaliła go z domu, w końcu już też nie te lata i nie ta sytuacja, ale ojciec był bezrobotny przez 2 lata. Matka była tak tym zestresowana, że zażądała, aby poszedł do pracy gdziekolwiek, choćby na kasę, ale żeby coś wnosił do budżetu. Była naprawdę wnerwiona, dochodziło do kłótni. Wracając do Twojego tematu: może właśnie trzeba było iść gdziekolwiek, żeby przynosić jakieś pieniądze? Mój ojciec też skończył w Uberze, co było dla niego straszną degradacją. Ale czasem trzeba gorzką pigułkę przełknąć, zawsze można szukać dalej pracując w jakimś g... Lepiej mieć 2 tysiące niż ich nie mieć. Zabiję się z miłości do ciebie. Gdybym kochała siebie, zabiłabym ciebie. 3 Odpowiedź przez assassin 2018-09-06 07:52:29 assassin Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-12-24 Posty: 4,078 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-(Wyjazd za granicę. 4 Odpowiedź przez Gary 2018-09-06 09:09:00 Gary Net-facet Nieaktywny Zawód: na razie podąża ścieżką ze szczytu w stronę zieleniącej się doliny Zarejestrowany: 2014-01-29 Posty: 8,238 Wiek: 537 i tej wersji będę się trzymał Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( Jako dyrektor postępujesz bardzo głupio. I wplątałeś się w nie lada jest to, że dalej postępujesz totalnie głupio. Dlaczego? 1. Zdrowy, nie stary gość nie pracuje przez trzy lata. Co ja mam o tym myśleć? Jak teraz wszystkie firmy szukają pracowników. Po prostu coś robisz źle. Nie dziwię się żonie, że przestała na Ciebie łożyć. 2. Poniższy cytat jeszcze bardziej naświetla twoją głupotę. Teściowie chcąc w twojej tragicznej sytuacji życiowej Ci pomóc zaproponowali mieszkanie. Oni zaproponowali. Mogłeś się do nich wprowadzić iść na kasę do Biedronki. Taka pensja wystarczyłaby na Ciebie, dziecko i jeszzce kilkaset zł dodałbyś teściom do budżetu. Ty się wycofałeś, bo były awantury. Serio? Tragedia życiowa na jednej szali a na drugiej a-wan-tu-ry? Nie spodobało się twojej żonie co dorosły facet robi i co robią dorośli ludzie (jej rodzice)? Moi teściowie okazali się cudowni. Zaproponowali mi abym zamieszkał u nich. Ale to nie spodobało się mojej żonie. Wyzwiska straszne, że wykorzystuję ich, że mają swoje własne życie widzisz -- popełniasz błędy wynikające z twojej głupoty i braku myślenia logicznego. Trudno Ci będzie pomóc. Kilka lat się w tej swojej blokadzie mózgu pławisz. Mniejszą zdradą jest chwila seksu z nieznajomym niż wiele lat życia razem bez miłości. Życie bywa kolorowe, ale w większości jest szare i właśnie w tych odcieniach szarości powinnaś odnajdować szczęście. "Chciałabym to znowu poczuć... to antidotum na śmierć duchową, znowu czuć że żyję...". 5 Odpowiedź przez Ola_la 2018-09-06 11:36:33 Ola_la Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-02-18 Posty: 6,677 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-(,,Najlepszy jest Paracetamol w ilości 24 gramy,,Co to ma być?? Przepis na samobójstwo?! 6 Odpowiedź przez Ela210 2018-09-06 11:49:06 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-09-06 11:52:39) Ela210 Przyjaciółka Forum Aktywny Zawód: mirror... Zarejestrowany: 2016-12-28 Posty: 18,092 Wiek: w pełnym rozkwicie :) Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( Uważam, że nie możesz zawiesić swojego życia na kołku. Teściowie to mądrzy ludzie, że zaproponowali Ci pomoc, mają na względzie też dobro rodziny, która się rozpadła. Zdanie żony bym olała..Nie masz długo pracy, więc coś nie tak robisz. W Biedronce też można awansować. czy gdziekolwiek. Może szukaj w mniejszych firmach? Odzyskaj najpierw swoje życie, a potem żonę, jeśli warto, co Ty przy Twojej chorobie nie masz prawa do renty? Gdy wieje wiatr historii, Ludziom jak pięknym ptakom Rosną skrzydła, natomiast Trzęsą się portki pętakom.? 7 Odpowiedź przez karolinakopecka88 2018-09-06 12:19:53 karolinakopecka88 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-09-06 Posty: 14 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( żona postawiła granice zbyt twardo . ale może to ma Cię zmusić do przemyślenia pewnych spraw? Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną Rowling 8 Odpowiedź przez authority 2018-09-06 14:10:15 Ostatnio edytowany przez authority (2018-09-06 14:11:04) authority Net-facet Nieaktywny Zawód: właściciel małej firmy Zarejestrowany: 2016-09-02 Posty: 1,517 Wiek: grubo po 30-stce Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( A mnie ciekawi jak tu się dostałeś czy przypadkiem nie po wpisach żony. Pytam ponieważ nie dawno pisała tu kobieta o mężu pasożycie co w domu nic nie pomagał i nie pracował akurat 2 lata... tylko wymagał i przeszkadzał ja radziłem jej by wyrzuciła pasożyta. Coś czuję iż to może chodziło o ciebie. "Księża będą zawsze wykorzystywać ciemnotę i przesądy ludu. Będą posługiwać się religią jak maską, pod którą kryje się obłuda i zbrodniczość ich poczynań"Tadeusz Kościuszko"Religia jest dla ludzi bez rozumu"Józef Piłsudski 9 Odpowiedź przez Rajmunda 2018-09-06 17:01:18 Rajmunda Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-12-29 Posty: 16 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( GuyFawkes napisał/a:Ponieważ w roku 2009 lekarz stwierdził że mam chorobę dwubiegunową mam doły i proszę odnieść się do powyższego?Mam na myśli - czy bierzesz regularnie leki? Czy masz regularny kontakt z psychiatrą? Jeśli tak, to czy zasygnalizowałeś myśli samobójcze? Na czym polegały Twoje doły i górki w codziennym życiu z żoną i synem? 10 Odpowiedź przez GuyFawkes 2018-09-06 19:06:02 GuyFawkes Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-09-05 Posty: 7 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-(Najpierw odpowiedź na pytanie wyżej dotyczące wpisu jakiejś kobiety. To na pewno nie moja sprawa, która wymaga wyjaśnienia to to że nie mając stałej pracy na etat też pracowałem. Zarabiałem na pewnych drobiazgach biurowych około 2500 zł. Gdybym rozpoczął pracę na pełen etat to nie mógłbym tego robić. A tak byłem w domu, zajmowałem się ogrodem, zawoziłem i odbierałem dziecko ze szkoły, robiłem zakupy i sprzątałem. Jestem mistrzem w czyszczeniu łazienki :-). Wszystko zawsze lśni jak nowe. Oczywiście sprzątałem nie tylko łazienkę ale resztę też. Wszystkie prace związane z obsługą komputerów, elektryki w domu, hydrauliki też. No i ogród. Przycinanie drzew i krzewów, nawożenie, nowe rośliny itd. Rozumiem że to zawsze robi facet w domu ale czułem się, po przeczytaniu pierwszych odpowiedzi, jak prawdziwy pasożyt. W sumie mnie to jednak nie do choroby to chodzę do psychiatry. Dość regularnie ale po kilku latach oznacza to raz na pół roku. Gdy leki są wyznaczone to lekarz rodzinny wypisuje recepty. Bez sensu chodzić do psychiatry tylko po receptę na lekarstwa. Dlaczego zatem raz na pół roku? Leki przestają działać średnio po tym okresie a gdy dojdę do maksymalnej dawki i przestaje to działać potrzebne są nowe. Jeśli ktoś z Was zmieniał kiedyś tego typu leki na nowe, wie co się z tym wiąże. Przynajmniej ja mam trzy tygodnie wycięte z życia. Zawroty głowy, odruchy wymiotne. Potem organizm się przyzwyczaja. Psychiatrze nigdy nie mówiłem o myślach samobójczych bo wiem że natychmiast wsadziłby mnie do zamkniętego zakładu na dziewięć do dwunastu tygodni na Niepotrzebnie to napisałem. Przepraszam i może należałoby to wywalić. Ale myśląc o samobójstwie wydało mi się to najprostsze. Dla człowieka w moim wieku biorąc 12g uszkodziłbym nieodwracalnie wątrobę. Ale 24g i popite wódką to efekt murowany. Wiele o tym myślę. Nie mam duszy rozrywkowej. Zawsze preferowałem dom nad spotkania na mieście z kolegami. Wolałem z żoną oglądać telewizję, czytać książki czy też łazić na spacery. Ale wiecie czego się boję? Że mi się nie uda. Staram się jak głupi aby coś zrobić/zarobić (po wyprowadzce z domu już nie mam nawet tych 2500 zł/mc). A jak mi się nie uda? W tym wieku od zera? Bez niczego. Gdybym miał 20-30 lat to pewnie machnąłbym ręką i uśmiechnął się do słońca. Teraz nie. I najgorszy w tym wszystkim jest to że nie mogę przestać myśleć o żonie. Wraz z dzieckiem jest dla mnie sensem życia. A jak żyć gdy się taki sens straciło? Staram się nie użalać nad sobą. Jestem całkowicie świadom popełnionych przez siebie błędów. Teraz, z perspektywy czasu sam siebie oceniam jako kogoś naprawdę stukniętego. Z drugiej strony. Mój błąd polegał na zaufaniu jednej z najbliższych mi osób. Czy gdy ojciec, matka, brat siostra zaproponowali by Wam zarobienie pieniędzy to byście jej/mu nie uwierzyli? Wątpię szczerze. Widząc jak sam na tym porządnie Jeszcze ciekawostka. Poprosiłem go o pomoc przy wybrnięciu z problemu. Wiem, że nie ma co robić z kasą. Powiedział mi że nie mogę liczyć na jego pomoc. A przez całe swoje życie mógł liczyć na mnie. Często nocami robiłem kilkaset kilometrów aby mu pomóc bo nie był aniołkiem. Teraz nic już nie pamięta. Ale cóż. Jest jak jest. 11 Odpowiedź przez Rajmunda 2018-09-06 20:05:52 Rajmunda Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-12-29 Posty: 16 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( 1. Nie potrzebujesz kobiecego punktu widzenia tylko specjalistycznego punktu widzenia. Skoro masz myśli samobójcze wraz z dokładnym planem ich wykonania (na marginesie; zastanowiłeś się może, że to forum czytają ludzie młodzi - często za młodzi i Twoje "przepisy" mogą komuś pomóc zrobić sobie poważne kuku?) powinieneś bezzwłocznie powiadomić swojego psychiatrę, bo możesz stanowić zagrożenie nie tylko dla siebie ale i dla otoczenia (najbliższych, współlokatora, sąsiada). Paracetamol+wóda+psychotropy mogą zadziałać w różny sposób i niekoniecznie padniesz od razu trupem, możesz dostać przysłowiowego zajoba i szału w Prace tzw domowe czy ogrodowe i odbieranie dzieci ze szkoły to wybacz, ale żaden wyczyn. Jeszcze jakbyś był w ciąży zaawansowanej, karmił piersią i na przykład prowadził do tego własną firmę, to może jeszcze byłbyś zuch, a taki hałsłajfowy lajcik, to wybacz....Tym bardziej, że narobiłeś długów, masz na bakier z zusem i od 3 lat nie przynosisz do domu pieniędzy. Gdybyś był czterdziestoparoletnią babką z takimi dokonaniami, jużbyś został wymieniony na młodszy model z jędrnymi cyckami i talią Piszesz o zmianie leków co 6 mcy i 3 tygodniowym okresie przejściowym. Od 2009 roku to będzie 9 lat czyli 18 x jazda dla Ciebie ale i Twojej żony i dziecka. 4. A właśnie - zapomniałeś odpowiedzieć jak Twoje "doły i górki" miały się do codziennego życia z żoną i synem. I na czym pne polegały dokładnie według Popraw mnie jeśli sìę mylę, czy żona zarządała rozdzielności majątkowej po diagnozie (w związku z fazą maniakalną i jej możliwymi konsekwencjami)? 12 Odpowiedź przez Ela210 2018-09-06 20:21:39 Ela210 Przyjaciółka Forum Aktywny Zawód: mirror... Zarejestrowany: 2016-12-28 Posty: 18,092 Wiek: w pełnym rozkwicie :) Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( No wiesz Rajmunda, czy kobieta ktora zajmuje sie domem i zarabia w Biedronce 2500 a nie jest q zaawansiwanej ciąży powinna być wywalona z domu na ktory wxzesniej sama zarobila? Niech tu taka napisze, to się krzyk autorowi powiem, żeby sobie żonę na 2 plan odsunął na razie, o syba dbał i ukladał pracę. To jeszcze nie taki dół, z którego się nie da wyjść. Z siostrzeńcem może to jakaś życiowa lekcja, przemyśl. I z żoną też. Gdy wieje wiatr historii, Ludziom jak pięknym ptakom Rosną skrzydła, natomiast Trzęsą się portki pętakom.? 13 Odpowiedź przez Rajmunda 2018-09-06 20:46:40 Rajmunda Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-12-29 Posty: 16 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( Ela210 napisał/a:No wiesz Rajmunda, czy kobieta ktora zajmuje sie domem i zarabia w Biedronce 2500 a nie jest q zaawansiwanej ciąży powinna być wywalona z domu na ktory wxzesniej sama zarobila? Niech tu taka napisze, to się krzyk ja nie czytałam, że on na dom zarobił, czytałam że narobił długów plus przerżnął w napisałam natomiast o biedronkowej kobicie że powinna zostać wywalona na bruk - proszę mi nie wpychać w klawisze nie moich słów. Napisałam natomiast, że zajmowanie się domem i wożenie dzieci do szkoły to żaden wyczyn. Zresztą....Ela, przeczytaj proszę jeszcze raz mój punkt drugi i ewentualne powody wymiany na młodszy model."Zajęcie się sobą" to pojęcie bardzo pojemne, nie uważasz?Choroba afektywna dwubiegunowa to poważna sprawa - choruje się do końca życia. Około połowa chorych podejmuje próby samobójcze a 1/3 z tego skuteczne. Skoro Autor w tak przekonujący sposób użala się nad swym losem przekonując o nieustających rozmyślaniach nad przeniesieniem się na łono Abrahama, to moim skromnym zdaniem powinien udać się do swojego do siostrzeńca - chorzy w fazie manii są w stanie podejmować najbardziej szalone decyzje finansowe (i nie tylko). Sky is the limit, albo i nie. Stąd moje pytanie odnośnie decyzji żony o rozdzielnošci majątkowej. Przed czy po diagnozie? 14 Odpowiedź przez GuyFawkes 2018-09-06 21:05:22 GuyFawkes Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-09-05 Posty: 7 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( bardzo rozumiem tego jadu. Poczytaj najpierw o depresji i chorobie dwubiegunowej. Możesz mi jeszcze powiedzieć że podgrzewałem w sobie tę chorobę bo chciałem znaleźć wytłumaczenie swoich głupich zachowań. Ktoś musiał Cię naprawdę strasznie skrzywdzić. Dlaczego się zalogowałem i napisałem to wszystko o moim życiu? Trochę dlatego że chciałem dostać taki opeer. To rzeczywiście pomaga aby wzmocnić swoja determinację we wzięciu się w garść. Objawy choroby ukrywałem przed rodziną. Jak było naprawdę źle to unikałem kontaktu, który mógłby być bolesny dla moich się bardzo i mi to dobrze wychodziło. Głównie dlatego, że nie musiałem udawać miłości i czułości. Pomimo choroby mogłem być czuły dla żony i dziecka. Dlaczego jej o tym nie mówiłem? To może śmiesznie zabrzmieć ale.... jest trochę podobna do Ciebie. Nie wierzy w depresję. Uważa to za kretyński wymysł. Napastliwość i chwytanie za słówka. Przez te wszystkie lata zwiększała się liczba tematów, o których nie rozmawialiśmy. Zastanówcie się, jak jest w Waszych związkach? Wiecie że są sprawy, o których rozmowa jest niezbyt miła dla którejś ze stron. Jeśli wiesz że Twój partner nie lubi o czymś rozmawiać to starasz się o tym nie mówić aby go nie krzywdzić a sobie zaoszczędzić krzty złego humoru. Nie wiem Rajmundo czy masz żonę czy męża, czy dzieci. Albo co ten ktoś Ci chcę się w żaden sposób ten post bo chciałem dostać poradę. Kogoś kto jest kobietą a jeśli nią nie jest to może chociaż tak myśli. Moim światem są moi bliscy do których mi teraz daleko. Wiem co ja mam zrobić. Ale każda dobra rada, która bardziej wynika z empatii a nie chęci krytycznej oceny daje mi nadzieję. Że będę mógł lepiej wszystko zrobić i może podczas tego nie popełnić żadnych błędów. Na Boga. Jestem facetem. Jak każdy mam prostą psychikę. I tak też myślę. Czy Ty nie wierzysz w prawdziwe kochanie się ludzi? Że chociaż się starzeją to widzą siebie jak w chwili gdy się poznali?Tak. Spieprzyłem sprawę. Chcę to naprawić. Jeśli możesz mi coś doradzić to uprzejmie poproszę o tę radę. Już mnie oceniłaś. I to zrozumiałem. Ale wydaje mi się że możesz mi też powiedzieć coś co mi o to od początku proszę. 15 Odpowiedź przez GuyFawkes 2018-09-06 21:06:45 GuyFawkes Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-09-05 Posty: 7 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-(Przed diagnozą. Cztery lata przed 16 Odpowiedź przez Ela210 2018-09-06 21:16:26 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-09-06 21:20:01) Ela210 Przyjaciółka Forum Aktywny Zawód: mirror... Zarejestrowany: 2016-12-28 Posty: 18,092 Wiek: w pełnym rozkwicie :) Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( Rajmunda, wiem czym jest dwubiegunówka, całe szczęście nie z własnego doświadczenia, i wiem, jak wygląda faza po pierwsze chory też jest człowiekiem i ludzie z tą chorobą żyją. I czasem trzeba znaleźć się w szpitalu. Nie mam powodu nie wierzyć, że to On zarabiał na dom, jeśli przez wiele lat miał ponad 10 tys pensji. I trochę przeceniasz psychiatrów, w większości przepisują leki i wizyta trwa 10 min (NFZ)A jak On choruje od 9 lat, a nie pracuje 3, to znaczy, że tę chorobę ogarniał. Niestety nie jest odpowiedzialny, i to co pisze w stylu, że nie odmawia się rodzinie w sprawach finansowych jest głupie, może tak robił przez całe najpierw musi tę cechę zmienić, to idiotyczne wręcz lekceważenie swoich interesów kosztem rodziny również, to niekoniecznie wynika z mogłabym pisać o nim tylko jak o pacjencie, i wysyłać do psychiatry i z się sobą- w sensie zadbania o swoje interesy, by nie być ciężarem dla innych- to PROSTE pojęcie akurat. Nie rozumiem o co Ci chodzi z pojemnością. Gdy wieje wiatr historii, Ludziom jak pięknym ptakom Rosną skrzydła, natomiast Trzęsą się portki pętakom.? 17 Odpowiedź przez GuyFawkes 2018-09-06 21:18:59 GuyFawkes Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-09-05 Posty: 7 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-(I jeszcze jedno. Nie osiągnęlibyśmy takiego statusu mieszkaniowego i życiowego gdyby nie moja praca i zarobki. Po intercyzie wszystko było już nie ją nigdy do głowy mi nie przyszło że zrobię to co zrobiłem, że zostanę tak potraktowany jak jak czuje kobieta gdy jej facet ukrywa przed nią drugi związek przez lata a często nawet i dziecko. Nie czuje kobieta gdy wie że instrument jej męża, którego teraz używa z nią przed jakimś czasem używała inna kobieta lub kobiety. Nie wartościować i oceniać różne zachowania? Próbuję zrozumieć czy gdybym zrobił którąś z tych dwóch powyższych rzeczy to spotkałoby mnie to samo?Zrobiłem krzywdę komuś kogo bardzo uwierz mi że chcę to naprawić. Tylko znowu to powtórzę że nie do końca wiem jak zacznę pracować i wywinę się z długów to mam szansę powrotu czy nie?Jak mam zachowywać się w stosunku do żony zanim osiągnę cokolwiek w kwestii rozwiązania jak, jednocześnie mało i dużo. Chcę z powrotem miłości i wspólnego życia. Wiem, że nigdy nie będzie tak samo. Że to będzie wisiało w miliard razy usłyszę w gniewie o swoim jest truizm, że doceniasz coś dopiero jak to stracisz. Nie wiem czy Ty Rajmundo coś doceniasz. Ale ja tak. 18 Odpowiedź przez Ela210 2018-09-06 21:29:24 Ela210 Przyjaciółka Forum Aktywny Zawód: mirror... Zarejestrowany: 2016-12-28 Posty: 18,092 Wiek: w pełnym rozkwicie :) Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( Jak napisałam- panuj najpierw nad swoim życiem. Jak kocha Cię naprawdę, to ją jak zechce rozwodu, zadbaj o sprawiedliwy podział majątkua jak robi awantury- wyprowadź się do będzie żle, to może nawet będziesz musiał pobyć w szpitalu. Ludzie z tym się teraz na poukładaniu swojego życia, a nie na tym, by z żoną było miodzio.. Gdy wieje wiatr historii, Ludziom jak pięknym ptakom Rosną skrzydła, natomiast Trzęsą się portki pętakom.? 19 Odpowiedź przez Rajmunda 2018-09-06 21:32:49 Rajmunda Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-12-29 Posty: 16 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( GuyFawkes napisał/a: bardzo rozumiem tego jadu. Poczytaj najpierw o depresji i chorobie dwubiegunowej. Możesz mi jeszcze powiedzieć że podgrzewałem w sobie tę chorobę bo chciałem znaleźć wytłumaczenie swoich głupich zachowań. Ktoś musiał Cię naprawdę strasznie skrzywdzić. Dlaczego się zalogowałem i napisałem to wszystko o moim życiu? Trochę dlatego że chciałem dostać taki opeer. To rzeczywiście pomaga aby wzmocnić swoja determinację we wzięciu się w garść. Objawy choroby ukrywałem przed rodziną. Jak było naprawdę źle to unikałem kontaktu, który mógłby być bolesny dla moich się bardzo i mi to dobrze wychodziło. Głównie dlatego, że nie musiałem udawać miłości i czułości. Pomimo choroby mogłem być czuły dla żony i dziecka. Dlaczego jej o tym nie mówiłem? To może śmiesznie zabrzmieć ale.... jest trochę podobna do Ciebie. Nie wierzy w depresję. Uważa to za kretyński wymysł. Napastliwość i chwytanie za słówka. Przez te wszystkie lata zwiększała się liczba tematów, o których nie rozmawialiśmy. Zastanówcie się, jak jest w Waszych związkach? Wiecie że są sprawy, o których rozmowa jest niezbyt miła dla którejś ze stron. Jeśli wiesz że Twój partner nie lubi o czymś rozmawiać to starasz się o tym nie mówić aby go nie krzywdzić a sobie zaoszczędzić krzty złego humoru. Nie wiem Rajmundo czy masz żonę czy męża, czy dzieci. Albo co ten ktoś Ci chcę się w żaden sposób ten post bo chciałem dostać poradę. Kogoś kto jest kobietą a jeśli nią nie jest to może chociaż tak myśli. Moim światem są moi bliscy do których mi teraz daleko. Wiem co ja mam zrobić. Ale każda dobra rada, która bardziej wynika z empatii a nie chęci krytycznej oceny daje mi nadzieję. Że będę mógł lepiej wszystko zrobić i może podczas tego nie popełnić żadnych błędów. Na Boga. Jestem facetem. Jak każdy mam prostą psychikę. I tak też myślę. Czy Ty nie wierzysz w prawdziwe kochanie się ludzi? Że chociaż się starzeją to widzą siebie jak w chwili gdy się poznali?Tak. Spieprzyłem sprawę. Chcę to naprawić. Jeśli możesz mi coś doradzić to uprzejmie poproszę o tę radę. Już mnie oceniłaś. I to zrozumiałem. Ale wydaje mi się że możesz mi też powiedzieć coś co mi o to od początku Żaden jad - same fakty. Na podstawie Twojego 1 postu. 2. Na codzień mam do czynienia z pacjentami szpitala psychiatrycznego. Z tymi przychodzącymi tylko na "terapię dzienną" (po czym wychodzą do domu - takie zajęcia. Również z tymi właśnie przyjętymi, diagnozowanymi lub powracającymi co jakiś czas - stąd moje zachęcanie do skontaktowania się z psychiatrą to jedna z faz dwubiegunówki, wiąże się między innymi z brakiem wiary we własne siły, brakiem sensu życia, myślami samobójczymi, zaburzeniami snu, zaburzeniami łaknienia, etc. I Ty ją niemalże książkowo Chciałeś dostać poradę - dostałeś. Idź do psychiatry, opowiedz o wszystkim. Psychiatra też człowiek. Nie zrobisz porządku w swoim życiu dopóki nie zrobisz porządku ze sobą samym - ze swoją głową. Robiąc to zrobisz porządek ze swoimi emocjami, odbieraniem rzeczywistości a na sam koniec będziesz w stanie zrozumieć motywy swojej żony. Wtedy będziesz mógł cokolwiek naprawić. Oto moja porada. 20 Odpowiedź przez GuyFawkes 2018-09-06 21:54:38 GuyFawkes Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-09-05 Posty: 7 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-(Pewnie masz jakbyś zobaczyła moje psychiatrę i porozmawiała z nim chwilę to byś chciała wyjść. Przez lata stwierdziłem że spotykam się z dwoma rodzajami psychiatrów. Pierwszy jest "szybki". Leki, jakie leki, jaka dawka, myśli samobójcze?, zmienimy leki. Drugi typ jest "słuchający". Smutna mina, potakująca głowa, dużo pytań i reasumpcja że jest źle i mam lekko dziwną sytuację. Muszę iść aby zmienić leki ale psychiatra na NFZ jest dostępny dopiero w drugiej połowie listopada. Na prywatną wizytę mnie po prostu nie stać. Ostatni zapisany lek biorę już mocno przekraczając dopuszczalną dawkę. Podobno można. Więc przez najbliższe dwa i pół miesiąca to lekki kwasik. W życiu, dwa razy byłem w zakładzie medycyny sądowej aby identyfikować moich najbliższych. Nikomu tego nie życzę. Nauczyło mnie to pokory dla niepewności dnia codziennego. Dzisiaj jesteś a jutro masz szew w kształcie litery "Y". I ciało jest takie chude. Nie wiem dlaczego i się nad tym nie wiem czy moja żona mnie kocha. Czytałem rozmaite fora i rady. Choć tylko tutaj coś napisałem bo myślałem że to kobiece jest jednym z nich napisane było aby całkowicie ograniczyć kontakty z żoną i próbować żyć bez niej. Nie drugim były wpisy aby dawać do zrozumienia że pomimo błędów powinna wiedzieć że jest kochana i ważna. To trzecim aby udawać nonszalancję i pełen luzik. No nie wiem czy próbowałem wszystkich. Żaden się nie sprawdził krótkoterminowo czym myśli tak skrzywdzona kobieta?Czego chce taka kobieta?Czy myśli aby życie wyglądało jak wcześniej pod względem uczuciowym?Czy dalej kocha swojego faceta albo mając w pamięci dobre chwile mogłaby go znowu pokochać?Czy lepiej by jej było gdyby mnie już nie było?Wiem jak wyglądają kontakty z "niedzielnymi tatusiami". Chodzą do kina, zoo, na lody, na spacery. Ale więź zanika i jak wchodzą w dojrzewanie to mają to już jeszcze jedno. Jak ostatnio byłem w domu to zauważyłem że nasze ślubne zdjęcie stoi tam gdzie stało. Nic się nie zmieniło oprócz opróżnienia mojej części szafy. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 9kms.